niedziela, 21 czerwca 2015

Systematyka sił mistycznych Kertiany, czyli szujstwa mistyczne raz!



No to zaczynamy. Bo cóż może być lepszego w Noc Przełomu, niż opowiadanie sobie strrrasznych opowieści o strrrasznych stworach, które tylko czyhają, by uprowadzić duszę pobożnego esperatysty/ollarianina w Zmierzch? Na wszelki wypadek zaopatrzyłam się w cztery świece, o:




wezwanie do Czterech znam i potrafię wyrecytować wyrwana ze snu w środku nocy, mogę więc ze spokojnym sumieniem i duszą na miejscu, a nie w piętach czy na ramieniu, poopowiadać o mistycznych istotach, które szwendają się po Kertianie w tę i we w tę, nic sobie nie robiąc z faktu, iż teoretycznie nie powinny istnieć.

Szujstwa uporządkowałam alfabetycznie, bo tak. Ograniczyłam się jedynie do przedstawienia faktów, teorie i spekulacje pozostawiając na inną notkę. Tutaj zależało mi jedynie na systematyce i uporządkowaniu wszystkich znanych faktów. Bardzo możliwe, że jeśli nie będę miała co robić, to uzupełnię notkę (albo stworzę nową) o wyliczenie wszystkich wypadków pojawienia się sił czystych i nieczystych, z dokładnymi datami i opisem okoliczności. Ale to nie teraz. Teraz tylko gołe fakty, ale za to zawierające wszystko, co mogłam sobie przypomnieć i znaleźć przy wertowaniu.
Przy każdym cytacie podałam w nawiasie tytuł tomu, z którego pochodzi.


Astery. Zacznę od istot ewidentnie boskiego pochodzenia, czyli od aster. Jak informuje aneks „Oblicza Zwycięstwa”, astery są towarzyszami Czworga: „Towarzyszy Lita (litteny) zazwyczaj przedstawiano w postaci kamiennych byków z ludzkimi głowami. Ewroty (towarzysze Anema) wydawały się wiecznie roześmianymi półptakami-półludźmi. Naiery (towarzyszy Unda) przedstawiano jako płaczące i śpiewające u brzegu kobiety z rybimi lub wężowymi ogonami, a towarzyszące Astrapowi fulgaty przypominały utkane z płomieni dziewczęta i chłopców ze skrzydłami i kocimi lub lamparcimi głowami.”
Astery posiadały umiejętność przybierania dowolnej ludzkiej postaci, nieważne, kobiecej czy męskiej. Były zależne od siły Czworga, ale mogły na pewien czas opuścić swoich bogów, osiadając w wybranym przez siebie miejscu lub też wiążąc się ze śmiertelnikami.

Litteny. Z littenami w kanonie sprawa jest prosta – mamy tu tylko jednego przedstawiciela, Nie-Dzika, który pojawia się w Nadorze na krótko przed jego zniszczeniem. Jest widoczny tylko wtedy, kiedy zamknie się oczy. Wygląda jak sterta czarnego futra, bez głowy i bez ogona, za to z czerwonymi, rozdwojonymi racicami. Nie-Dzik skacze sobie w Sali Herbowej nadorskiego zamku i nie robi nic poza tym. Aż do nocy śmierci siedziby Władców Skał. Wtedy litten próbuje ratować Iris i Nala, ale nie udaje mu się to. Ginie razem z całym zamkiem.
Z pewnego źródła wiadomo, że Nie-Dzik był ostatnim littenem w Kertianie.

Litten w Nadorze (rys. Amoka, ilustracja w "Jadzie przeszłości" 2).


Fulgaty. W kanonie fulgat pojawia się również tylko jeden, tak samo jak litten, ale w tym przypadku nie ma żadnej informacji co do jego „ostatniości”. Towarzysz Astrapa towarzyszy jego potomkowi – Władcy Błyskawic. Przyjmuje postać Laurencji, kochanki Robera z Agarisu, następnie postać Mellit oraz Wiscy, Alatki służącej w zamku Sakasci. Pojawia się także we własnej postaci, czyli skrzydlatej istoty z kocią głową. Następuje to w czasie szalonej jazdy Robera przez Czarną Alati w Złotą Noc. Fulga staje do walki z Cillą, dając Roberowi czas na ucieczkę. Prawdopodobnie w tym starciu astera ginie, bo nie pojawia się już więcej, jej miejsce u boku Robera zajmuje naieri.

Radośnie ignorujemy parę na pierwszym planie i patrzymy tylko na posąg (rys. Amoka, ilustracja w "Zimowym Przełomie").


Ewroty. Towarzysze Anema, znane obecnie w Kertianie jako ketzchen. Siedzą na górze Hexberg i bronią zatoki przed wrogami. Ewrotów jest bardzo dużo – zarówno w sensie ilościowym, jak i jakościowym, pojawiają się na kartach cyklu często i w najróżniejszych konfiguracjach stykają się z wieloma śmiertelnymi. Najwięcej kręci się ich wokół Rotgera Valdeza, wiceadmirała floty Taligu, ale bezpośrednio stykają się z nimi także Luigi Gildi i Rupert fok Felsenburg, pośrednio zaś widzą je marynarze. Zadziwiające, że nie kręcą się przy Władcy Wiatru...

Naieri. Co najmniej dwie, ale nie jest powiedziane, że nie ma ich więcej. Jedna to ta, która towarzyszy Roberowi od momentu przypuszczalnej śmierci fulgi: „O wszystkim zadecydowała Błyskawica, ona była druga, jak tylko podniosłam” (Północ). Przybiera postać Marianny, Rober widzi ją także jako Katarinę/Oktawię w domu Alvy, pod ikoną świętej. Jej pojawianiu się towarzyszą lilie, czasem tylko ich zapach.
Druga naieri to ta, która obserwuje zniszczenie Agarisu przez Morysków. Bardzo prawdopodobne, że była więziona przez członków Zakonu Prawdy i do czegoś przez nich wykorzystywana.
A teraz właśnie przyszło mi do głowy, że to jedna i ta sama – w jakiś sposób „czuła” Robera, kiedy ten mieszkał w Agarisie i po uwolnieniu dołączyła do niego.

Zerkamy, szukamy ogona i szybko staramy się zapomnieć, co właśnie zobaczyliśmy (rys. Arventur, ilustracja z "Północy").



Aneks „Oblicza zwycięstwa” wspomina, że astery mogą przybrać każdą postać. Zastanawia mnie, czy jest to faktycznie dowolna postać, czy też muszą wzorować się na realnie istniejącej osobie – „skopiować” ją. Przemawiałby za tym fakt, że w każdym przypadku, kiedy astery występuję nie we własnej postaci, „podszywają się” pod ludzi, znanych temu, komu się ukazują:
- fulga: Laurencja, Mellit, Wisca;
- naieri: Marianna, Katarina, Elena urgocka, Francesca Skwarza, służąca Liza, kochanka Mevena;
- ewroty: Roke, Mucio i Francesca Skwarza, Poliksena, książę Friedrich drikseński, marynarze floty Driksen, polegli podczas bitwy w Zatoce Hexbergskiej.
Dalej, astery żywią się siłą Czworga, co uzasadniałoby ich obecność w towarzystwie potomków czterech bogów – Władców Żywiołów i ich wasali krwi. Dokładniej, to jednego Władcy, bo są dość wybredne: omijają szerokim łukiem Dicka (co raczej mnie nie dziwi), Germona Arigau i Eugena Reinstenera, że o Rakanie nie wspomnę, za to chętnie przestają z wasalami.
Astery mogą ingerować w życie człowieka, konkretnie to mu to życie ratować. Ale coś za coś: ratują życie wybrańców kosztem życia innych ludzi, związanych z tymi wybrańcami. Związek, jak wynika z analizy takich wypadków, musi być dość bliski: emocjonalnie lub fizycznie. No to lecimy po wypadkach:
- fulga: ratując Robera w Czarnej Alati, wysysa życie Wiscy, a także jej narzeczonego, co pozwala przypuszczać, że liczy się także związek między osobą, postać której przyjmowała astera, a bliskimi tej osoby. Być może jest to ostateczność, gwałtowne poszukiwanie rozwiązania, kiedy nie udaje się zabrać energii od kogoś innego: fulga chciała „wypić” Dickona, ale uratował go Roke. Dziwne tylko, czemu nie wzięła się za Aldo, który był Roberowi o wiele bliższy niż Dick...
- naieri: znów Rober. Żeby go uratować z pożaru, wypija najpierw Mariannę, a kiedy tej energii jest za mało - „wysysa” Sec-Arige'a, zapatrzonego w Robera jak w obraz święty.
- ewrot: podczas ataku zabójców na Ruppiego ketzchen ratuje go kosztem życia jego wuja, Martina.

Miało nie być teorii, więc nie będę rozpatrywać, czemu wybór aster w tym zakresie był taki, a nie inny; czemu nie Aldo, czemu nie Carvall, czemu nie księżna fok Felsenburg, która za syna oddałaby życie z radością? Rozpatrywać nie będę, ale się zastanowię i może coś z tego jeszcze wyjdzie ;)

Baltazar. Duchy w systemie kertiańskim nie są przewidziane, a jednak jeden się pojawił. Jeśli jest jeden, to może być ich więcej, prawdaż, ale o tych innych nic nie wiemy, więc skupimy się tylko na ewenemencie, jakim jest Baltazar z Nochy.
Nie chce mi się streszczać, więc macie cytat o historii Baltazara:
W życiu doczesnym Baltazar był przełożonym esperatyjskiej świątyni Ogniska Domowego (...) Nie był dobrym pasterzem i nie zamęczał się modlitwami, ale jeśli chodzi o zbieranie datków – nie miał sobie równych. (...) Wiele z tego, co składano jako ofiarę na świątynię, zabierały ręce jej przełożonego. Za miłość do złota i klejnotów współbracia przezwali go sroką (...) w 215 roku Kręgu Błyskawic do stolicy ówczesnej Taligoi przybył pewien baron z Bergmarku, znany tak ze swej waleczności i siły, jak z wybuchowego charakteru. Berger był bardzo bogaty, znany i szczęśliwy w małżeństwie. Jedynym cieniem w jego życiu był brak potomstwa.
Wśród esperatystów pokutuje zabobon, że bezpłodność można wyleczyć, składając ofiarę zakonowi Ogniska Domowego. Baron tak właśnie zrobił. Datek, jaki złożył, był znaczący. Oprócz pieniędzy, wosku i płótna podarował zakonowi cztery ogromne wazy z pozłacanego brązu, ozdobione figurkami świętych. Był to iście barbarzyński przepych, ale Baltazarowi wazy tak się spodobały, że nie zostawił ich w świątyni, a zabrał do swoich pokojów.
Minął rok, wciąż jeszcze bezdzietny baron znów pojawił się w stolicy, zaszedł do świątyni i nie znalazł swoich darów. Co było dalej, można się tylko domyślać. Prawdopodobnie ktoś, kto źle życzył Baltazarowi, doniósł Bergerowi, że jego datek zagarnął przełożony świątyni.
Rozgniewany baron zażądał wyjaśnień, Baltazar udał, że nie wie, o co chodzi. Berger nie uwierzył, wpadł do sypialni oszusta, zobaczył swoje wazy i jedną z nich zabił złodzieja. Mordercy nie pociągnięto do odpowiedzialności, ponieważ okradający zakon znalazł się poza prawem, no a poza tym baron złożył kolejny datek, a esperatyjscy heretycy uważają, że odpuszczenie grzechów można kupić.
Zabitego pochowano bez honorów na cmentarzu w Nosze, jednak chciwość Baltazara okazała się silniejsza od jego ciała. Podczas pierwszego nowiu księżyca duch przełożonego pojawił się w świątyni, której zwrócono ukradzione wazy. Tak się to zaczęło. Każdej nocy Baltazar pojawia się przy nich i próbuje wynieść, nie rozumiejąc, że jest bezcielesnym duchem. Z początku próbowano go wyganiać, potem ustąpiono.” (Oblicze zwycięstwa).

Jeśli na ścianie wisi strzelba, to musi w końcu wystrzelić. Baltazar też wystrzelił – razem z Marcelem Valme uwolnili Alvę z więzienia w Nosze. Duch okazał się przydatny, rozsądny, „rozmowny” i zapatrzony w swoje wazy. Odwiedził także Marcela poza Ollarią – a więc nie był przywiązany do jednego miejsca, tylko mógł się pojawiać, gdzie chciał.


Cilla. Początkowo ewidentnie wychodziec, uprowadzony przez własnego ojca, ale potem zmienia się w coś więcej. Cilla próbuje zabrać ze sobą matkę i siostrę, jednak później jakby o tym zapomina i zajmuje się czym innym. Ostatni raz jako wychodźca Luiza Aramona widzi córkę w Bagerlee („Oblicze zwycięstwa”), ale już podczas oktawiańskiej nocy Arnold, zapytany gdzie jest Cilla, odpowiada „Kim jest Cilla? Jest młoda królowa...” (Od wojny do wojny). Te słowa łączą się z opowieścią króla Gaunau, Heinricha, na temat Królowej Zimna: „Dniem ona zbiera ludzki jad, a nocami zagląda w okna i zabiera tych, którzy się jej spodobają. Ona tańczy u fałszywych latarń i one zaczynają migotać. Nie wolno wierzyć światłu, jeśli ono drży i chwieje się. Nie wolno odejść od królowej zimna, jeśli ona wybrała.” (Północ) Rodzi się pytanie, skąd Heinrich gaunasski zna istotę, która pojawiła się w Ollarii wcale nie tak dawno temu. Rozpoznał ją po opisie Lionela, szczególnie po koronie na głowie. Wniosek, jaki się nasuwa, jest taki, że Królowa Zimna to niejako tytuł, lub jak kto woli. „stanowisko” i może zostać przejęte przez uzurpatorkę, która przyswaja sobie tytuł, atrybuty i poddanych.
Jeśli chodzi o poddanych, to są to „wisielcy” - margines społeczny, złodzieje i mordercy, rezydujący w Pałacu Wisielców i przysięgający na ślepą podkowę. Lionel wysuwa wniosek, że przysięga lojalności, składana na ślepą podkowę, tak naprawdę oddaje przysięgającego pod władzę Królowej Zimna, która może nim rozporządzać jak tylko zechce. Stąd obrona Nochy przez „wisielców” podczas rozruchów w mieście.
Po raz pierwszy Cilla pojawia się w koronie podczas święta koronacyjnego, w Dorze. Zachowuje też pewne cechy wychodźca – materia organiczna w jej obecności gnije, a „umierająca” Cilla próbuje zabrać ze sobą matkę, wypijając jej życie. Nie ma natomiast ograniczeń co do odwiedzania tych miejsc, które tylko zechce: prawdę powiedziawszy, Cilla miota się po całych Złotych Ziemiach: spotyka ją Rober w Alati, w Felpie omal nie uprowadza Luigiego. Jednak „jej miastem”, jak to wykrzykuje w czasie rozmowy z matką w Bagerlee, jest Ollaria. I w końcu Ollaria zostaje zamknięta: Zoja twierdzi, że drogi wychodźców są niedostępne. Pytanie tylko, czy miasto zamknęła właśnie Cilla, czy też inna, wroga jej, siła.
Jest jeszcze tajemnicza Ona, której służą wychodźcy. Kilkakrotnie wspomina ją Arnold, mówi o Niej też sama Cilla. Być może to właśnie jest poprzednia Królowa Zimna, zdetronizowana przez młodą uzurpatorkę.

Serio, to jedyna ilustracja w OE, która mnie naprawdę wystraszyła (rys. Arventur; tylna okładka "Północy").


Gabriela Born de domo Pridd, siostra Walentyna i Ireny. Znaczy nie, nie tak – zaszłam od drugiej strony, od strony rozwiązania. Otóż kobieta, która rozmawia z Mellit w Alt-Welder i którą Goganni przyjmuje za samą Irenę albo jakąś stworę, podszywającą się pod hrabinę Girke, najprawdopodobniej jest Gabrielą Born, wdową po Karlu Bornie. Aczkolwiek jej zachowanie i wypowiedzi wskazywałyby raczej na jakąś faktycznie mistyczną istotę, to jednak słowa Walentyna: „Ona ma cień i nikt nie może zesłać na nią pokoju.” (Północ) naprowadzają na myśl, że jest to zwykły człowiek, który jednakże jakiś pakt z siłami nieczystymi zawarł.
Wypowiedzi Gabrieli, zagadkowe nader i mistycznie piękne:
„Jakie ono jest, twoje serce? Ja miałam gwiaździsty ametyst, ale wymieniłam go... Jedno serce za szesnaście śmierci... Dobry interes, nieprawdaż?”
„Ja kochałam... Wtedy miałam serce, liliowe serce, a w nim gwiazdę. Oni zdradzili moją gwiazdę, wszyscy zdradzili.”
„Obiecać tym, którzy nie są potrzebni, których nie ma... Jest miłość, jesteś
i ty, ale jeśli miłość zabić, ty stajesz się śmiercią, trzeba tylko oddać serce. Ja oddałam...”
„Ty wyrzuciłaś serce, a mogłaś wymienić i stać się śmiercią dla szesnastu. Ja zostałam, ale jeden wrócił...” (wszystkie cytaty z Północy)
Prawdopodobnie chodzi tu o przysięgę miłości, precedens której występuje w Białej Jodle .

Jesienni Jeźdźcy, Jesienne Łowy, Jesienne Polowanie. Z nimi ma do czynienia tylko Rober Epineix. W zasadzie nie wiadomo, kim są Jesienni Jeźdźcy (a także ci z pozostałych pór roku, a że są, to w zasadzie potwierdzone). Żadne materiały dodatkowe – aneksy i przypisy – nic o nich nie wspominają, myślę jednak, że można ich przyjąć jako jeszcze jeden atrybut Czworga – orszak każdego z bogów. Teoria trochę naciągana, bo Jeźdźcy to myśliwi, a tylko Astrap jest scharakteryzowany jako miłośnik polowań. Nawiasem mówiąc, bardzo podoba mi się taka interpretacja „ziemskiej” legendy o Dzikim Gonie.Jeźdźcy pojawiają się w Noc Przełomu, kiedy jedna pora roku ustępuje drugiej. Można ich spotkać tylko raz w życiu – tak przynajmniej mówi Rober, a więc legenda o Łowach jest znana. Na pewno wspomina o Jeźdźcach Matylda, choć nie mogę teraz znaleźć tego fragmentu, ale chyba było to coś w rodzaju wykrzyknienia-wezwania, podobnie jak „Pocięty Smok!” czy „Leworęki i wszystkie koty jego!”. Polowanie Robera to kwintesencja jesieni: złoto, brązy, rudości w ubraniach ludzi i umaszczeniu zwierząt – psów, koni i ptaków. Zaczyna się u stóp białej jodły, kończy w Epineix, przed bramą rodowego zamku Władców Błyskawic.Rober ma jeszcze jedną wizję, w pierwszym dniu Zimowych Skał, kiedy Jesienni Jeźdźcy zamieniają się w Zimowych:  "Śnieg leciał przez gwiezdne światło, a przez niego mknęło złote polowanie. Rude konie deptały martwe liście,  językami płomieni wiły się płaszcze za plecami jeźdźców, płynęły w locie czarnopyskie charty. Z purpurowej rękawicy zerwał się myśliwski sokół, zatoczył koło nad głową Robera, krzycząc dźwięcznie i trwożnie. Jeździec obrócił się, podniósł rękę, ni to witając Władcę Błyskawic, ni to przywołując zapominającego się ptaka. Gwiezdny rój rzucił się Roberowi w twarz, ale Epineix zdążył zobaczyć, jak białozór siada na ręce naraz posiwiałego pana..." (Zimowy Przełom).


Leworęki (Władca Kotów, Zielonooki, Wróg, Obcy). Według religii esperatyjskiej jest antytezą Stwórcy. Właściwie trudno go zaliczyć do mistycznych sił Kertiany, bo jest wymieniany jedynie jako część systemu religijnego, niemającego związku z kultem Czworga ani abweniactwem. W ikonografii esperatyjskiej przedstawiany jest jako roześmiany jasnowłosy mężczyzna z mieczem w lewej ręce i łaciatym kotem na ramieniu. Jeśli jeszcze wziąć pod uwagę, że mężczyzna ten ma zielone oczy – to mamy portret Rinaldiego Rakana.

Władca Kotów we własnej zielonookiej i leworękiej osobie (rys. Arventur, okładka do drugiego wydania).


Mnisi. Jedyna jak dotąd siła mistyczna, związana nie z abweniactwem, a z esperatyzmem. Po raz pierwszy procesja umarłych mnichów pojawia się już w „Czerwieni na czerwieni”, kiedy Dick Ockdell wraz z towarzyszami niedoli siedzą zamknięci w Starej Galerii w posiadłości Laik. Procesja z opatem na czele udaje się na mszę (Laik była niegdyś opactwem). Towarzyszą jej ludzie świeccy – dorośli mężczyźni wraz z – jak sądzi Dickon, a to on jest narratorem – synami. Na końcu procesji Ockdell widzi swojego ojca i siebie samego w stroju unara. Jego towarzysze widzą jednak innych, kończących pochód: kogoś w płaszczu Neumarinen, człowieka w purpurowej pelerynie, Alberto i Paolo widzieli tylko mnichów. Później Stancler wyjaśnia młodemu księciu, że widział nie siebie, ale tylko Egmonta: takiego, jakim był w czasie nauki w Laik i w momencie śmierci. Powstrzymam się od rozważań, na ile można w tym przypadku wierzyć er Augustowi, ale jego wyjaśnienie brzmi dość prawdopodobnie.
Po raz drugi procesja mnichów pojawia się w Nosze: widzi ją Katarina, a także Levi, Rober, Arletta i ponownie Dick. Prawdopodobnie są to mnisi z Laik, których widział Dickon, a którzy z jakiegoś powodu przenieśli się do Nochy. W toku fabuły pojawia się także informacja, że mnichów widziano także po upadku Kabiteli i zajęciu jej przez Franciska, w opactwie Dory, o czym donoszą pisma księżnej Gertrudy Pridd, a czytelnicy dowiadują się o tym dzięki Walentynowi oraz Arletcie, której w ogóle przyszło do głowy, by go o to listownie zapytać. Jednak mnisi z Dory to ewidentnie nie ci sami, co w Laik – należeli do różnych zakonów, o czym świadczą zakonne znaki na szatach.
Wyjaśnienie istnienia takich procesji pada, owszem, o, proszę: „To był morowy pochód... Oni modlili się o powstrzymanie dżumy... Dzwon bił, mnisi szli i umierali ze świecami w dłoniach. Przez nich przestępowali i szli dalej następni. Zaraza zatrzymała się, kiedy w ostatnim opactwie umarł ostatni mnich... Umarł, nie przestając błagać Stwórcy o miłosierdzie dla miasta... Nie wiem, co to było za opactwo, ale martwi próbują nas odmodlić. Znów...” (Kula Losów)


Pozostawiona. Legenda o Pozostawionej pojawia się w „Płomieniu Eterny”, opowiedziana przez malarza Lentiro Sollegę: "Und odszedł, ona została i nikt nie wie, czy mogła umrzeć, czy miłość boga podarowała jej wieczny ból. Jej ślady zatarły się, a jej łzy wyschły. Wiadomo, że nie mogła urodzić Undowi dziecka, i musiał, ulegając naleganiom braci, wziąć inną kobietę, od której właśnie począł się Dom Fali." Zgodnie z legendą, Pozostawiona krąży po Labiryntach pod Galtarą, gdzie znajduje się świątynia Abweniów. Jest nieśmiertelna, czas dosłownie się dla niej zatrzymał - teorie mówią, że to właśnie o nieśmiertelność poprosiła Unda, żeby czekać na jego powrót, a bóg tę prośbę spełnił.
O spotkaniu z Pozostawioną opowiada Rinaldi Rakan:
"Poszedłem przez świecący korytarz i trafiłem na freski. Szkoda, że ich nie widziałeś.
- Freski? (...) I co na nich było?
- Kobieta. Ta sama kobieta powtarzająca się tysiące razy. Miałem wrażenie, że idzie obok mnie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale to cud! (...) Miała niebieskie oczy, Diamni. Niebieskie oczy i czarne źrenice, i jej życie było jednym wielkim bólem."
Ponownie Pozostawiona pojawia się w epilogu "Płomienia", w dwóch postaciach, jeśli można się tak wyrazić. Jedna z nich, utkana z promienia księżyca i ciemności, stoi za fotelem umierającego Diamniego Koro, zaś jej odbicie pojawia się na obrazie mistrza - Pozostawiona stoi obok mężczyzny, któremu malarz nadał rysy Rinaldiego Rakana.
Z legendą o Pozostawionej łączy się także legenda o niebieskookiej siostrze Śmierci, która w Labiryntach Galtary czuwa nad snem Pierwotnych Stworów. Właśnie Labirynty byłyby tu ogniwem, łączącym dwa wątki – zresztą, może faktycznie Pozostawiona objęła funkcję strażniczki, skoro już i tak przebywała w Labiryntach? Ale z kolei w „Płomieniu Eterny” wyraźnie oddziela się Niebieskooką od Pozostawionej, jakby istniały obok siebie, nazywając przy tym Niebieskooką samą Śmiercią „z którą można się dogadać”. Tyle że już wtedy, w czasie śmierci Galtar, Pozostawiona była mało, że legendą, to jeszcze nieuznawaną przez abweniacką hierarchię. Czyli jest to pozostałość po pierwotnym kulcie Czworga, natomiast o Niebieskookiej nie wiadomo nawet tego, z jakich czasów pochodzi opowieść o niej.
Jeśli założyć, że Pozostawiona i niebieskooka siostra Śmierci to jedna i ta sama postać, to pojawia się ona w cyklu właściwym we własnej, aczkolwiek przefiltrowanej przez wizje, osobie. Widzi ją Rober, jakże by inaczej, jego się czepiają chyba wszystkie mistyczne siły, jakie pałętają się po Złotych Ziemiach. Najpierw jest to wizja w Czarnej Alati, kiedy Er-Prieux wstępuje w prawa dziedziczenia i staje się Władcą Błyskawic. Czarnowłosa kobieta z niebieskimi oczami występuje w tej wizji jako wróżąca, która proponuje „wypróbować Fortunę” i za sprawą której do Robera trafia złoty pierścień z czerwonym oczkiem. Potem jest wizja-nie wizja w ollarskiej świątyni Unda, będącej jednocześnie grobowcem Franciska i Oktawii. Fresk, namalowany na ścianie wzdłuż schodów, przedstawia kobietę, „schodzącą” wraz z innymi do podziemi, gdzie umieszczone są grobowce i bije źródło świątyni. Tę kobietę widzą Rober i Udo, potem także Erwin Neumarinen. Natomiast fresk, widniejący na sklepieniu świątyni i odbijający się w studni, widzi tylko Rober. Fresk ten zresztą krótko potem znika, zastąpiony przez schematyczny rysunek srokatej kobyły.
Systematyzacja naprawdę pomaga :) Dopiero kiedy wymieniłam sytuacje, w których pojawia się Niebieskooka, zauważyłam, że z jednym wyjątkiem (wizja Robera się nie liczy, bo, no cóż, to tylko wizja) są to obrazy. Ona nie jest materialna, istnieje tylko jako rysunek, fresk, nader realistyczny, ale jednak obraz. Na „Uczcie Wiecznych” w dodatku widnieje tylko przez jakiś czas, potem znika – o czym wspomina Roke w rozmowie z Sylwestrem: „Zachował się opis obrazu, wykonany jakieś dziesięć lat przed upadkiem Rakanów. Ktoś się bardzo postarał, przeliczywszy wszystkie talerze na stołach i wszystkie pieprzyki na policzkach. Była tam też występująca ze ściany na poły przezroczysta postać kobieca. Na kopiach ocalała, choć wygląda potwornie, z oryginału zniknęła, ale jestem gotów przysiąc, że obrazu nikt nie dotykał. Diamni Koro jest dla malarzy bardziej święty niż Stwórca.” (Od wojny do wojny) Kiedy dokładnie Pozostawiona zniknęła z obrazu – nie wiadomo, ale za czasów marszałka Alonso Alvy już jej nie było.

Pierwotne Stwory. Pierwsi mieszkańcy Kertiany: złe, na poły rozumne i nienasycone bestie, które Czworo uwięzili w labiryntach pod Galtarą. Cechą charakterystyczną potworów są ogromne liliowe oczy, z których płyną łzy. Pierwotne Stwory śpią, ale w każdej chwili mogą się obudzić, a wówczas tylko moc Abweniów – czyli moc Rakanów – może zapędzić je z powrotem do labiryntów.
Pojawiają się w „Płomieniu Eterny”, a także we właściwym cyklu – w tym drugim przypadku pojawia się konkretnie jeden Stwór, który przyjmuje postać Aldo Rakana. Chodzi o moment, kiedy Dickon znajduje się już na drodze umarłych, w labiryncie, przez który przeprowadza go przewodnik pod postacią Alvy. Dickon musi wybrać – zostać z Roke (i trafić do jednego z królestw Czworga) czy też pójść za „Aldo” (i najprawdopodobniej zostać pożartym). „Aldo” ma liliowe oczy, z których spływają łzy – w połączeniu z faktem, że Dickon wędruje przez labirynt i że tak właściwie to już nie żyje, można spokojnie założyć, że osoba, która podaje się za Aldo, jest Pierwotnym Stworem. (O Dickonie w labiryncie będzie odrębny wpis, bo to na tyle niejednoznaczny wątek, że wymaga wyjaśnienia.)

Samotny. Pojawia się jedynie w prologu „Czerwieni na czerwieni”, jest jego narratorem. Opowiada o nim także Roke Alva, ale – nie znając jego prawdziwej natury – przyjmuje go za Leworękiego. Samotny to pośrednio wyjaśnienie systemu wszechświata, do którego należy także Kertiana. Jest Strażnikiem Rubieży, pilnującym, by Nić, na którą nanizane są światy, ocalała. W ogóle ciekawie byłoby skonfrontować informacje, jakie przekazuje Samotny, z systemami religijnymi funkcjonującymi w Złotych Ziemiach, głównie esperatyzmem, abweniactwem i wierzeniami Gogan – bo wychodzi, że każda z tych religii zawiera w sobie część prawdy.
Na 99% jest pewne, że Samotny – to Rinaldi Rakan we własnej osobie. Przemawia za tym fakt, że sam czuje jakiś związek z Kertianą, a także to, że natychmiast reaguje na niewerbalne wezwanie o pomoc, dobiegające od znajdującego się w niebezpieczeństwie Roke – można założyć, że „krew przyzywa krew”: wiadomo, że Roke to Rakan. Są jeszcze poszlaki, zawarte w „Płomieniu Eterny”, ale tak mgliste i, no właśnie, poszlakowe, że trudno je wymienić i tworzą raczej wrażenie niż odnoszą się do konkretnych faktów.

Srokata kobyła. Byt nieznany, dziwny, tajemniczy wyjątkowo. Nie wiadomo o niej nic, nie ma żadnych informacji ani w przypisach, ani w Aneksach. W treści kanonu też nie ma wyjaśnienia, odnotowane są tylko wypadki jej obecności. Pojawia się w towarzystwie Arnolda i Cilli, ale nie jest do nich „uwiązana” i może działać – o ile można to nazwać działaniem – samodzielnie i niezależnie. Widzi ją Dickon po oktawiańskiej nocy w domu jubilera, widzi ją Rober Złotą Nocą, kiedy bronią go przed nią Jesienni Jeźdźcy. Rober zresztą widuje kobyłę dość często, już to w wizjach (Agaris), już to na jawie, już to tylko ją słyszy – nierówny stukot kopyt, jakby klacz kulała. Aha, klacz posiada umiejętność zmiany kształtu – przed Luigim pojawia się jako majestatyczny biały ogier. Kobyłę widzi również Mellit, kiedy przychodzi po nią Udo Born. Co ciekawe, najczęściej klacz pojawia się jako wizerunek na ścianie lub murze – fresk, stworzony z plam, w którym raczej odgaduje się zarysy kształtu niż rzeczywiście go widzi. Fresk – tak samo, jak w przypadku Pozostawionej. Być może jedna jest antytezą drugiej – Pozostawiona jako pamięć, ochrona, życie, i srokata kobyła bez imienia jako zapomnienie, śmierć, nieszczęście. W świątyni Unda Rober widzi w studni odbicie fresku na sklepieniu – najpierw jest to czarnowłosa, niebieskooka kobieta, a potem – w tym samym miejscu – srokata klacz. Nie mogę się powstrzymać od przypuszczenia, że obie były związane z Undem, a kobyła to wcielenie kobiety, która urodziła bogu syna, tej, którą był zmuszony wziąć, ale nie kochał. Nie, nie będę się zastanawiać, dlaczego akurat klacz, a nie człowiek albo jakieś inne zwierzę, nie będę sobie psuć teorii!


Stwory Zmierzchu. Osobiście się nie pojawiają, funkcjonują na zasadzie wykrzyknienia, przekleństwa. „(...) ci, którzy za życia przekroczyli granicę między małym złem a wielkim, unikają Pierwszego Sądu i stają się towarzyszami Leworękiego, Stworami Zmierzchu, niosącymi w świat zło i zepsucie. (...) Stwory Zmierzchu, które podczas nowiu księżyca przechodzą przez Wrota Zmierzchu i zstępują na ziemię. Sługusów Obcego przyciągają krew i żądza; uwodząc i oczarowując swoje ofiary, mogą oni przybierać każdą postać. Tych, którzy nie dają się sprowadzić ze ścieżki cnoty, słudzy Leworękiego zabijają, nie mogący oprzeć się pokusie otrzymują siłę, długą młodość i wieczną zgubę.” (Oblicze zwycięstwa). Charakterystyka bardzo przypomina astery, szczególnie w kwestii zmiany wyglądu oraz obdarowywania śmiertelnych długą młodością i siłą. Można uznać za pewne, że esperatyści odwołali się tu do wierzeń abweniackich i przeinaczyli je tak, by były zgodne z esperatyjskim kanonem wiary.

Wychodźce. Czyli ci, którzy po śmierci nie odeszli w zaświaty, a szwendają się po świecie w celach najróżniejszych. Zielone Forum podzieliło wychodźców na dwa typy: zimnych i ciepłych. Pomijając kwestię nazewnictwa, wyraźnie widać, że owszem, upiory dzielą się na dwa rodzaje, w zależności od możliwości, celów i zachowania.
Typ pierwszy (zimny): Arnold Aramona, Cilla (początkowo), Udo Born, Justin Pridd, Zoja Gastaki. Charakteryzuje się tym, że koniecznie musi ze sobą uprowadzić kogoś żywego, dopuszcza się kogoś z rodziny albo też własnego zabójcę. Przychodzą cztery razy po cztery, i jeśli w tym czasie nie uda się im nikogo ze sobą zabrać, znikają. Nie mogą wejść do domu ofiary bez jej zaproszenia, przy czym zaproszenie musi zawierać w swojej formule imię wychodźca. Po wizycie takiego wychodźca pomieszczenie, w którym przebywał, staje się zimne i wilgotne, organika gnije i pokrywa się pleśnią. Wychodźca można odpędzić przy pomocy czterech zapalonych świec oraz zaklęcia-wezwania Czworga Żywiołów.
Justin Pridd (o czym wiemy od Walentyna) i Udo Born zjawiają się po swego zabójcę. To jest nakaz, niejako gwarancja ich istnienia-po-śmierci, ale, jak widać na przykładzie Justina, wychodźce posiadają własną wolę i mogą się temu nakazowi sprzeciwić. Justin nie chce zabrać ze sobą swego zabójcy, dlatego instruuje brata, jak można odpędzić takiego ogarniętego pragnieniem zemsty wychodźca. Walentyn brata wysłuchał uważnie, a wiedzę od niego nabytą zastosował w przypadku Udo Borna.
Inaczej to wygląda, jeśli chodzi o Aramonę. Nie wiadomo, jak zginął kapitan Laik, jeśli jednak w jego śmierci zamieszany był ojciec German – również wychodziec – to Aramona miałby poważny problem z zemstą na zabójcy. Być może jest to wyjaśnienie, dlaczego przyszedł do rodziny i uprowadził ze sobą córkę, Cillę.
Zoję również porwał wychodziec – Aramona właśnie, ale ona, na ile wiadomo, po nikogo nie przychodzi. Może w tym przypadku chodzi o to, że ona dobrowolnie się zgodziła przejść na ścieżki niemartwych?
Wychodźce zimna przychodzą do rodziny Aramona, Richarda Ockdella, Mellit, widzi je Walentyn, a z Zoją rozmawiają również Lionel Savignac, Roke Alva i Marcel Valme.
Typ drugi (ciepły): ojciec German Supreix, Paolo Cunio, Gaimiol. Oni nie muszą czekać na zaproszenie, chodzą, gdzie chcą i kiedy chcą (vide: ojciec German u Matyldy w Jeżance). Nie dają się odpędzić starymi zaklęciami, a po ich wizycie nie ma żadnej pleśni ani wilgoci. Nie wiadomo dokładnie, co jest ich celem: nie zostali zabici, trochę to wygląda tak, jakby sami, dobrowolnie zgodzili się na takie istnienie w sobie tylko znanym celu. Tę teorię (tak, wiem, miało nie być teorii, ale jest potrzebna do wytłumaczenia różnic) potwierdza fakt, że Zoja częściowo zachowuje się tak, jak „ciepłe” wychodźce: chce pomóc, informuje śmiertelnych o niebezpieczeństwie i wskazuje środki, jakie należy podjąć, by tego niebezpieczeństwa uniknąć. Bo tym właśnie zajmują się ojciec German i Paolo: przychodzą do ludzi, którzy, ich zdaniem, mogą coś zrobić, coś zmienić, i przekazują im informacje. Te informacje są ujęte w bardzo specyficzne sformułowania i tak naprawdę nikt z informowanych ich nie rozumie, ale czegoś jednak można się dowiedzieć. Zastanawiające jest tylko to, że żaden z tych wychodźców nie przychodzi do Roke, choć to akurat byłoby najlogiczniejsze. Z wychodźcami ciepła stykają się: Richard Ockdell, Matylda Alati, Mellit (ona widzi Gaimiola, ale nie jestem pewna, czy nie był to Paolo pod postacią czcigodnego, żeby łatwiej było przekonać Goganni).


14 komentarzy:

  1. To korzystając z tego postu pozwolę sobie zadać Pytanie do Eksperta.

    W chrześcijaństwie święty to ktoś, kto znajduje się w Niebie. Poproszony może również wstawiać się u Boga za modlącego się. Kościół ogłasza świętymi ludzi, co do których nie ma wątpliwości, że zostali zbawieni i stawia ich za wzór do naśladowania dla wiernych.

    Jak kwestię świętych tłumaczy esperatyzm/ollarianizm? Jako ludzi, którzy trafili do Ogrodów Świtu i rozmawiają ze Stwórcą? I jak to by się miało do ich ewentualnej, że tak to ujmę, skuteczności w świecie, w którym mistyczne ujstwa szlajają się na prawo i lewo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gal, zadajesz ciekawe pytania, już ci to chyba mówiłam? :)
    No więc tak. Kanon nie mówi wiele o kwestii świętych, przynajmniej nie bezpośrednio, ale coś jednak można wygrzebać. Przesiadywanie w Ogrodach Świtu jest wielce prawdopodobne, ale już rozmowy ze Stwórcą byłyby nieco utrudnione: Stwórca wędruje po światach nanizanych na Nić i nigdzie nie jest powiedziane, że robi sobie w tej wędrówce przerwy i zagląda do Ogrodów Świtu. Nie jest też powiedziane, że Ogrody te są jego siedzibą, ale per analogiam do Zmierzchu jako władań Leworękiego spokojnie można przyjąć taką interpretację.
    Dalej: istnieje przekonanie, że kiedy Stwórca Powróci do Kertiany, dokona Ostatniego Sądu, który zadecyduje o przyszłości świata: "Los Kertiany zostanie zważony na wadze, gdzie na jednej szali staną świątobliwi, a na drugiej grzesznicy" (Oblicze zwycięstwa). Zaryzykuję stwierdzenie, że święci mają, no, większą wagę niż zwykli pobożni śmiertelnicy i ich głównym zadaniem będzie przechylenie szali na stronę dobra. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że zaliczanie do grona świętych odbywało się często z przyczyn stricte politycznych (vide: Alan Ockdell, Oktawia Alva czy biskup Honore). Aczkolwiek znalazłam jedną wzmiankę, gdzie podaje się, że delikwenta zaliczono "w poczet świętych po tym, jak na jego mogile ozdrowiał śmiertelnie chory" (Jad przeszłości 1).
    Odnośnie skuteczności święci vs. szujstwa: esperatyzm jest religią, nie opartą w żadnym razie na, jakby to ująć, rzeczywistości. Pierwotne Stwory i magia Czworga są faktem potwierdzonym, Stwórca - nie. I pamiętaj, że obecny esperatyzm tak naprawdę został ukształtowany przez abweniackich agentów, których esperatyści czczą jako założycieli siedmiu zakonów. Inna kwestia, po co im było zanegowanie wszystkich dotychczasowych świętości i przeobrażenie Czworga w demony...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za odpowiedź.

    Mnie nawet nie chodziło o to, jak jest naprawdę (chociaż to bardzo ważne informacje), a o to jak tłumaczy to ich religia. Czyli np. czy Esperador ogłaszając nowego świętego mówi coś w stylu "Od dzisiaj czcić będziemy naszego brata, świętego Honore, męczennika bestialsko zamordowanego przez ollariańskich bluźnierców, który teraz za swoje zasługi siedzi u stóp Stwórcy w Ogrodach Świtu."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe, że tak właśnie wygląda sformułowanie. Ale! To już czyste filozofowanie, ale może jacyś specjalni święci towarzyszą Stwórcy w Wędrówce? Bo skoro nie jest to powiedziane wprost ani nie ma żadnej informacji, że tak nie jest, to można sobie dywagować :)
      Być może święci - teoretycznie, oczywiście - mogą się wstawiać u Stwórcy za kogoś, kogo dotyczą modlitwy śmiertelnych, a może i sami mogą coś wskórać - jest kilka sformułowań typu "święta Oktawio, zmiłuj się nad nami", czy "święty Alanie, pomóż!". Jasne, to wygląda na zwykłe wykrzynienia, tak samo jak "Stwórco!" czy "Pocięty Smok!", ale skądś się musiał wziąć taki a nie inny kształt wezwania.

      Usuń
  4. Może pytanie banalne dla ekspertów, ale skąd wiadomo, że Roke to Rakan?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wskazują na to wszystkie znaki na niebie i ziemi. Do tego dodajemy fakt, że Aldo Rakanem nie jest na bank, a gdzieś ten Rakan być musi, wizjowanie się na prawo i lewo Alvy, który we śnie szuka wasali i znajduje Roberka, jak również to, że Roke zdziurzył się za grzechy świata. Czy coś w tym rodzaju. Jest też przekleństwo Rinaldiego kopiące po Roke i oczywiście walący się z powodu przysięgi Rakanowi na krew Nador.
      No i Roke podczas sądu praktycznie napisał sobie na czole: "Tu jestem. TróRakan".

      Usuń
    2. Orszula już w zasadzie odpowiedziała, ja tylko dorzucę, że w oparciu o kanon i wypowiedzi Kamszy rosyjski fandom ustalił niemal wszystkich obecnych Władców Żywiołów oraz ich wasali krwi. Ustalenia te potwierdziła osobiście sama Kamsza.

      Popełniłam na ten temat cały post, ale na innym forum. Przeniosę go tutaj, kiedyś :)

      Usuń
    3. Oby to kiedyś nastąpiło jak najszybciej :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekaw jestem czy śmierć Richarda i Roke jest całkowita i ostateczna czy tez pojawią się jeszcze. Bo mimo, że rozdziały Ockdella ciężko się czytało od czasu odrodzenia martwej Taligoi to trochę mi go brak. No i zastanawiam się jakie plagi spadną jeszcze na pozostałych dwóch władców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Info bezpośrednio od Autorki: śmierć Richarda jest ostateczna i nieodwracalna. Co do Roke, to cytuję: "Roke nie umrze, nie ożeni się i nie zostanie królem", potem uzupełnione jeszcze o "nie odejdzie na Rubież".

      Usuń
  7. Trochę szkoda ostatniego Nadorei, ale zasłużył sobie jak nikt spośród władców. Co do Rubieży to chyba Samotny wspomina, że jej obrona się skończyła i obrońcy ponieśli jakąś klęskę przez co Kertiana jest skazana na śmierć. A Roke nie zostanie królem, ale Anaks to co innego nieprawdaż? :)
    Wie ktoś może co za choroba dokuczała Roke i esperadorowi Adrianowi o czym wspominał Levi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kertiana tak, skazana na klęskę, ale Kertiana to nie jedyny świat w Naszyjniku. Tyle że z nowymi Strażnikami byłby problem, bo nie ma już Eterny, przez Płomienie której powinni przejść nowi.
      Jeśli chodzi o Richarda, to mnie szkoda nie tyle jego osobiście, co faktu, że wraz z jego śmiercią rozwalił się system Władcy żywiołów+wasale krwi. Z tym że moja osobista teoria jest taka, że - skoro Rakan może zastąpić każdego Władcę - na miejsce Dickona przyjdzie Samotny, czyli Rinaldi Rakan. Podobno - podobno, bo nie mogę tego teraz znaleźć - Kamsza obiecała, że Rinaldi nie tylko pojawi się w cyklu ponownie, ale jeszcze będzie narratorem!
      A co do choroby Roke, aktualnie najpopularniejsza wersja jest taka, że Alva siłą własnej krwi powstrzymuje zielone plugastwo w Ollarii, a być może i w całej Kertianie. Z tym że jeśli chodzi o Kertianę, to wyciągnięto wniosek o "pomocy" ze strony innych Władców - na pewno Robera, który chory może i nie jest, ale jego nadgarstek krwawi. Robera chroni naieri, może to też ma jakiś związek? O chorobie Adriana teorii nie znalazłam, ale wpasowuje się tutaj wątek ochrony Agarisu przed dżumą - Adrian najprawdopodobniej pochodzi z wasalnego rodu Błyskawic, Gaiare, więc jego krew ma w sobie moc Abweniów. No i po śmierci Adriana z Agarisem zaczęło dziać się źle.
      Ale! To są tylko teorie, Kamsza ich nie potwierdziła. Pozostaje czekać na ostatni tom i mieć nadzieję, że coś zostanie wyjaśnione.

      Usuń
  8. ''Miało nie być teorii, więc nie będę rozpatrywać, czemu wybór aster w tym zakresie był taki, a nie inny; czemu nie Aldo, czemu nie Carvall, czemu nie księżna fok Felsenburg, która za syna oddałaby życie z radością? Rozpatrywać nie będę, ale się zastanowię i może coś z tego jeszcze wyjdzie."
    Moim zdaniem chodzi o odległość. Po prostu wyssane osoby były pierwszymi odpowiednimi do zabrania im sił witalnych osobami w okolicy. Kto wie czy wszyscy zabici w ten sposób przez astery nie byli eorami? Na pewno eorem był Martin fok Felsenburg więc możliwe, że chodzi o najbliżej zlokalizowanych członków rodów eorskich.

    OdpowiedzUsuń