Pochopnie złożyłam obietnicę regularnego* aktualizowania bloga, a że złożyłam ją wobec osób, które nie dadzą mi o niej zapomnieć ;) to zaczynam. Na początek krótka, niezobowiązująca notka, wyjaśniająca, co się stało z gogańską arą w Agarisie.
Cytacik dla przypomnienia:
"Spazmatycznie wczepiwszy się w zasłonę, córka Gaimiola patrzyła na czworościenną piramidę, wyciętą, wydawało się z sagrańskiego hematytu.
Na mieniących się czarnym metalem krawędziach widniały pęknięcia, przypominające dziwne symbole, a z nich wyrastały wyszczerzone kocie pyski i wyciągały przed siebie szponiaste łapy. obok zbezczeszczonej ary leżał ojciec ojca, po zniekształconej grymasem twarzy, nienaturalnie wykręconej ręce, czarno-żółtej szacie pląsały słoneczne zajączki. NIkogo i nic więcej w pokoju nie było, tylko na podłodze w kilku miejscach widniały jakieś plamy, jakby po wyschniętych małych kałużach niezbyt czystej wody." (tu i dalej: "Od wojny do wojny", tłum. E. i E. Dębscy)
To, co się stało z gogańską arą, jest pośrednio powiązane z przesłuchaniem, jakie zakon Prawdy urządził Roberowi. Przesłuchanie prawdopodobnie było jakimś obrzędem, rytuałem magicznym, do przeprowadzenia którego potrzebna była ofiara - a jej rolę wyznaczono markizowi Er-Prieux. Rober wyrwał się z sideł (w jego wizji Alva oddaje zamiast niego Adgemara: "Alva roześmiał się i mocno trącił Adgemara, ten zachwiał się, bezsensownie chwytając rękami powietrze, i poleciał w dół, w objęcia obrzydliwej lepkiej śmierci, która wypuściła Robera, żeby przyjąć przynależną jej ofiarę.") i tym samym rytuał pozostał niedokończony. Nie wiadomo, co było celem magnusa Prawdy, ale przerwanie rytuału spowodowało, że do Kertiany spróbowało przesączyć się plugastwo.
Żeby je powstrzymać, mistyczne siły z Agarisu wykorzystały arę. No, jedna siła - naieri, współpracująca z Goganami na mocy jakiejś umowy, o czym jest wzmianka w prologu "Sercu Zwierza". Bardzo prawdopodobne, że sama nie mogła sobie poradzić z niebezpieczeństwem i wezwała na pomoc fulgę z Alatu - stąd w arze kocie pyski. Zauważcie: nie koty, a tylko ich głowy (i łapy) - prawdziwą postacią fulgi jest uskrzydlona dziewczyna z kocim łbem. Dodatkową pomocą posłużyli wychodźcy - Paolo i ojciec German. Paolo był tym, który zagrodził Mellit drogę powrotną, dzięki czemu nie stała się ona ani ofiarą plugastwa, ani ofiarą naieri. Bo astera, nawet z pomocą fulgi, okazała się za słaba - siły uzupełniała, wypijając znajdujących się w domu Goganów, podobnie jak później fulga wypiła Wiscę, a sama naieri... sami wiecie kogo ;) (Usiłuję nie spoilerować.)
Mellit się uratowała, bo "coś ją odganiało od rodzinnego domu". Prawdopodobnie do opuszczenia domu zmusiła ją naieri, dlaczego - można spekulować. Być może fakt, że Mellit była powiązana z arą, stanowił jakąś przeszkodę, może nie powinna była znajdować się w pobliżu ołtarza? A może naieri postanowiła uratować dziewczynę, którą kochał Rober (a naieri była z nim już związana, to ona ukrywała się pod postacią Laurencji)?
Plugastwo udało się powstrzymać za cenę zniszczenia ary.
Wszystko powyższe to domniemania Zielonego Forum, uzupełnione o moje własne.
*Czyli co 1-2 tygodnie.