piątek, 24 lipca 2015

Dickon w labiryncie


Jeszcze jedno mistyczne szujstwo do wyjaśnienia, bo scena – sceny – z Dickonem i Alvą na Drodze Królowych, a następnie spotkanie z nieżyjącym od paru miesięcy Aldo mogą być wybitnie dezorientujące.

Bardzo dużo spoilerów, ostrzegam!

W momencie „spotkania” z Alvą nad ciałem „Katariny” Dickon nie żyje. Zginął w Nadorach – wywieziony tam przez Carvalla – kiedy z gór zeszła kamienna lawina. To wszystko, co raportuje później jako narrator, to efekt tego, że Ockdell na własnej martwej skórze przekonał się o prawdziwości przedabweniackich wierzeń eschatologicznych.

(...) większość ze śmiertelników miała przejść przez wciąż zmieniający się labirynt do jednego z Czterech Carstw.
Na progu labiryntu na zmarłego czekał przewodnik i strażnik, na którego zmarły zasłużył. Ci, którzy przeżyli swoje życie niegodnie, nie docierali do Czterech Carstw, znikając w labiryncie i stając się zdobyczą mieszkających tam potworów. Wiara w Czworo nie uznawała wiecznych mąk, najstraszniejszą karą był absolutny niebyt.” (Oblicze zwycięstwa).

Niewidomy „Alva”, który wyprowadza Dicka z pałacu przez Drogę Królowych, ewidentnie jest właśnie tym przewodnikiem. Ockdell „zasłużył” na niego najprawdopodobniej tym, że to właśnie poprzez wydanie wyroku skazującego na Roke – Rakana – złamał przysięgę krwi i spowodował śmierć Nadoru i swoich bliskich. Być może to szansa, ostateczna szansa dana Dickowi, by mógł przejść do jednego z Czterech Carstw. Jednak Ockdell pozostaje wierny sobie nawet po śmierci i wybiera Aldo, porzucając swojego era na pastwę losu. To, że Alva jest niewidomy, może symbolizować zaślepienie Dicka, który wszystko miał pod nosem, a uparcie tego nie widział. Ale to tylko moje domysły.

Pozostaje jeszcze kwestia „Aldo”. Rozwiązanie tej zagadki, jak się okazało, kryje się w kilku na pozór nic nie znaczących słowach:
Oczy Aldo w świetle kominka miały liliowy odcień (...)”
„Suzeren znajomo się uśmiechnął i nagle starł płynącą po policzku łzę.”

Teraz zaglądamy do „Płomienia Eterny” i mamy tam taki opis:
„Monstra [Pierwotne Stwory], jak opowiadali świadkowie, miały ogromne
liliowe oczy, z których wypływały powoli łzy. ” Labirynty Galtarskie, z których w PE wydostały się Pierwotne Stwory, w powszechnych wierzeniach łączyły się z Labiryntem zmarłych.

I jeszcze raz już cytowany fragment OZ: „Ci, którzy przeżyli swoje życie niegodnie, nie docierali do Czterech Carstw, znikając w labiryncie i stając się zdobyczą mieszkających tam potworów.

Niezbicie wynika z tego, że w Labiryncie jakiś stwór przybrał postać Aldo i zaczął kusić Dickona, występując niejako w roli antagonisty „Roke”. I kiedy Dickon z nim poszedł, a więc sam wybrał swój los, „Alva” zniknął. Sam Dick najpewniej został pożarty przez Stwora.

Ilustracja ze "Zmierzchu"


To by było wszystko, a gwoli ścisłości dodam, że sama taka mądra nie jestem, by rozszyfrować tę zagadkę bez podpowiedzi. Na szczęście na ZF są ludzie umiejący lepiej kojarzyć fakty i wyjątkowo szybko rozgryźli tajemnicę Dickowych halunów :)

2 komentarze:

  1. Ja mam jedno pytanie - czy Stwory Zmierzchu mają jakąś swoją własną, indywidualną formę (a jeśli tak, to jaką)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na ten temat nie wiadomo. Są tylko informacje, że Stwory Zmierzchu mogą przybrać każdą postać, żeby skutecznie kusić nieszczęsnych, bezbronnych ludzi :) Ewidentnie pierwowzorem dla esperatyjskich Stworów były astery.

      Usuń