Jeszcze
jedno mistyczne szujstwo do wyjaśnienia, bo scena – sceny – z
Dickonem i Alvą na Drodze Królowych, a następnie spotkanie z
nieżyjącym od paru miesięcy Aldo mogą być wybitnie
dezorientujące.
Bardzo dużo spoilerów, ostrzegam!
Bardzo dużo spoilerów, ostrzegam!
W momencie
„spotkania” z Alvą nad ciałem „Katariny” Dickon nie żyje.
Zginął w Nadorach – wywieziony tam przez Carvalla – kiedy z gór
zeszła kamienna lawina. To wszystko, co raportuje później jako
narrator, to efekt tego, że Ockdell na własnej martwej skórze
przekonał się o prawdziwości przedabweniackich wierzeń
eschatologicznych.
„(...)
większość ze śmiertelników miała przejść przez wciąż
zmieniający się labirynt do jednego z Czterech
Carstw.
Na progu
labiryntu na zmarłego czekał przewodnik i strażnik, na
którego zmarły zasłużył. Ci, którzy przeżyli swoje życie
niegodnie, nie docierali do Czterech Carstw, znikając w labiryncie i
stając się zdobyczą mieszkających tam potworów. Wiara w Czworo
nie uznawała wiecznych mąk, najstraszniejszą karą był absolutny
niebyt.” (Oblicze zwycięstwa).
Niewidomy
„Alva”, który wyprowadza Dicka z pałacu przez Drogę Królowych,
ewidentnie jest właśnie tym przewodnikiem. Ockdell „zasłużył”
na niego najprawdopodobniej tym, że to właśnie poprzez wydanie
wyroku skazującego na Roke – Rakana – złamał przysięgę krwi
i spowodował śmierć Nadoru i swoich bliskich. Być może to
szansa, ostateczna szansa dana Dickowi, by mógł przejść do
jednego z Czterech Carstw. Jednak Ockdell pozostaje wierny sobie
nawet po śmierci i wybiera Aldo, porzucając swojego era na pastwę
losu. To, że Alva jest niewidomy, może symbolizować zaślepienie
Dicka, który wszystko miał pod nosem, a uparcie tego nie widział.
Ale to tylko moje domysły.
Pozostaje
jeszcze kwestia „Aldo”. Rozwiązanie tej zagadki, jak się
okazało, kryje się w kilku na pozór nic nie znaczących słowach:
„Oczy
Aldo w świetle kominka miały liliowy odcień (...)”
„Suzeren znajomo się
uśmiechnął i nagle starł płynącą po policzku łzę.”
Teraz zaglądamy do „Płomienia
Eterny” i mamy tam taki opis:
„Monstra
[Pierwotne Stwory], jak opowiadali świadkowie, miały ogromne
liliowe oczy, z których wypływały
powoli łzy. ” Labirynty Galtarskie, z których
w PE wydostały się Pierwotne Stwory, w powszechnych wierzeniach
łączyły się z Labiryntem zmarłych.
I
jeszcze raz już cytowany fragment OZ: „Ci, którzy przeżyli swoje
życie niegodnie, nie docierali do Czterech Carstw, znikając w
labiryncie i stając się zdobyczą mieszkających tam potworów.”
Niezbicie
wynika z tego, że w Labiryncie jakiś stwór przybrał postać Aldo
i zaczął kusić Dickona, występując niejako w roli antagonisty
„Roke”. I kiedy Dickon z nim poszedł, a więc sam wybrał swój
los, „Alva” zniknął. Sam Dick najpewniej został pożarty przez
Stwora.
![]() |
Ilustracja ze "Zmierzchu" |
To
by było wszystko, a gwoli ścisłości dodam, że sama taka mądra
nie jestem, by rozszyfrować tę zagadkę bez podpowiedzi. Na
szczęście na ZF są ludzie umiejący lepiej kojarzyć fakty i
wyjątkowo szybko rozgryźli tajemnicę Dickowych halunów :)
Ja mam jedno pytanie - czy Stwory Zmierzchu mają jakąś swoją własną, indywidualną formę (a jeśli tak, to jaką)?
OdpowiedzUsuńNic na ten temat nie wiadomo. Są tylko informacje, że Stwory Zmierzchu mogą przybrać każdą postać, żeby skutecznie kusić nieszczęsnych, bezbronnych ludzi :) Ewidentnie pierwowzorem dla esperatyjskich Stworów były astery.
Usuń