Ponieważ
uwielbiam wszelkie mistyczne szujstwa, a im bardziej zagmatwane, tym
lepiej, postanowiłam podsumować (i dodać własne) teorie,
dotyczące chyba najważniejszej dla istnienia Kertiany sprawy:
systemu, że tak powiem, ochrony, pozostawionego przez odchodzących
bogów-stwórców, Abweniów.
System
tworzą rody,
wywodzące się od głów Wysokich Domów Galtary. Pierwotnie
istniały cztery Domy, do każdego Domu zaliczał się jego przywódca
i czworo jego wasalów krwi, podporządkowanych głowie Domu, który
z kolei przysięgał wierność Władcy (anaksowi)
Rakanowi. Czyli wyglądało to tak:
mamy 1 Rakana + 4 żywioły + 16 wasali krwi, razem daje to 21
głównych rodów. Przedstawiciele tych rodów (poza Rakanami) są
nazywani eorami.
Systematyka
żywiołów dla przypomnienia: Władcy Fal – książęta Pridd;
Władcy Błyskawic – książęta Epineix, Władcy Wiatru –
książęta Borrasca (po wygaśnięciu tego rodu – książęta
Alva, dalecy krewni Borrasców), Władcy Skał – książęta
Ockdell. Szesnastka wasali krwi mało ważna, tym bardziej, że rody
wygasały stopniowo i na początku OE mamy ich tylko osiem.
![]() |
Ilustracja z czasów, kiedy była nadzieja, że wszystko będzie miłe, łatwe i przyjemne... |
Do
momentu przeniesienia stolicy z Galtary do Kabiteli i przyjęcia
przez anaksa esperatyzmu jako religii państwowej – co nastąpiło
w tym samym czasie – problem określenia przynależności do
któregoś z 21 rodów w zasadzie nie istniał. Szczyt Mieczy, święte
miejsce w Galtarze, po aktywacji przez Siłę Rakanów pozwalał na
dokładne określenie, do którego rodu należy dana osoba. Jednakże
z chwilą odrzucenia religii abweniackiej i przyjęcia esperatyzmu
taki sposób stał się niemożliwy. Pomijając już fakt, że Szczyt
Mieczy stał się niedostępny, to esperatyzm zaciekle zwalczał
wszelkie nawiązania do „boskości” wymienionych 21 rodów (każdy
z nich wywodził swoją genealogię od jednego z Abweniów, których
esperatyzm uznawał za demony). Z czasem zaczęły przeważać prawa
ludzkie – za prawowitego następcę uważany był tylko syn,
urodzony w małżeństwie. Prawa ludzkie prawami ludzkimi, a Absolut
swoje wie – w związku z czym faktyczne pochodzenie i noszone
nazwisko w wielu przypadkach się nie pokrywały. Absolutowi wszystko
jedno, bo 21 rodów nadal istnieje – no a czytelnikom nie wszystko
jedno i chcą wiedzieć, kto konkretnie jest teraz eorem. I dlaczego.
I kiedy doszło do przeskoku na inną linię genealogiczną (ech, to
zaglądanie do sypialni i trzymanie świeczek nad łóżkiem!).
Ułożyłam
sobie najpierw własną listę, potem skonfrontowałam ją z listą
wywieszoną na Zielonym Forum. Zielonego Forum nie mogłam pominąć,
bo do pewnego momentu udzielała się tam sama autorka, która dawała
– mgliste bo mgliste, ale jednak – podpowiedzi, w którą stronę
należy myśleć. Na forum jest też sporo informacji od czytelników,
uczestniczących w spotkaniach z autorką i zadających jej podstępne
pytania, na które czasem padały odpowiedzi i te odpowiedzi również
są istotne dla wyłapania podejrzanych.
Zanim
przejdę do ostatecznej listy 21 rodów-filarów Kertiany, muszę
wskazać kryteria, jakimi kierowali się badacze :) Aha, no i lista
nie jest ostateczna, nie na tę chwilę, wszak Świt jeszcze nie
nadszedł.
1.
Pierwszym kryterium było właśnie to, co określa się wdzięcznym
mianem „mistycznych szujstw”. Czyli o przynależność do eorów
podejrzany był każdy, kto a) miał dziwne wizje, b) miał
niewyjaśnione momenty, c) był obiektem zainteresowań mistycznych
istot (aster, czyli towarzyszy Abweniów, oraz wszelkiego rodzaju
upiorów).
2.
Dziedzictwo – czyli inaczej Siła, bo eorowie obdarzeni byli czymś
w rodzaju talentu magicznego – przekazywane jest tylko w linii
męskiej. Uzupełnienie autorki: niekoniecznie musi przechodzić na
najstarszego syna. Siła sama wybiera „najgodniejszego” z
potomków.
3.
Ponieważ w uniwersum Kertiany bardzo wyraźnie i często podkreślane
są cechy wyglądu, poszukiwacze prawdy w znacznym stopniu opierali
się na opisach postaci. Doszukiwali się również podobieństw
charakterów, przy czym niekiedy zanosiło ich w naprawdę dziwne
rejony.
4.
Kierowano się także podpowiedzią autorki, że wszyscy eorowie
zostali wspomniani już w pierwszym tomie cyklu. Wspomniani, ale
niekoniecznie pokazani. Po namyśle jednak ZF doszło do wniosku, że
nie chodzi o pierwszy tom, a o pierwszE tomY. Bo inaczej skąd miałby
się wziąć potwierdzony jednoznacznie Imre Biboc albo Reinsteiner,
o młodym Felsenburgu nie wspominając.
5.
Podpowiedzią było również to, że żaden z rodów eorskich nie
wygasł. To znaczy, linia krwi nie została przerwana, bo oficjalna
linia nazwiska owszem, i to niejednokrotnie. Ale, jak już
wspomniałam, ludzkie zwyczaje nie mają dla Absolutu żadnego
znaczenia.
6.
Spekulacje były dokonywane – za aprobatą autorki – nie tylko na
podstawie książek, ale też dwóch opowiadań ze świata Kertiany:
„Płomienia Eterny” i „Białej Jodły” (to drugie nie było
tłumaczone na polski. Przeze mnie też nie. Jeszcze nie :) ).
7.
Przy demaskowaniu Władców dodatkowym kryterium posłużyło
proroctwo: „Na rok przed końcem świata żaden z przywódców
Wielkich Domów nie będzie miał następcy”.
Nie
znaleziono jednak takiego kryterium wyłapywania eorów, które
pasowałoby do wszystkich, także tych już odgadniętych i
potwierdzonych. W dużej mierze są to domysły, ślepy traf, do
którego po fakcie próbowano dołożyć ideologię. A sama autorka
mówi, że to jest oczywiste, logiczne i wystarczy porządnie
podedukować. Jak bardzo te rady pomagają, widać po tym, że wątek
na ZF ciągnie się od 2009 roku i wciąż brakuje trzech eorów..
No
to lecimy. I zaczynamy od 1, czyli władcy Rakana.
Że
Aldo nie jest Rakanem, to już oczywiste – jest Priddem, potomkiem
królowej Blanche i marszałka Hektora Pridda, ale nie jest
nosicielem Siły Żywiołu – prawdopodobnie Hector Pridd miał już
dzieci ze związku z prawowitą żoną i to jedno z nich
odziedziczyło rodową Siłę.
Skoro
nie Aldo, to kto? Rakan MUSI być.
Roke
Alva. Oczywiście. On jest taką merysójką, że naprawdę dziwne
byłoby, gdyby to nie on był następcą królewskiego rodu. Jednakże
oprócz tego czysto subiektywnego dowodu istnieje parę obiektywnych:
1.
historia z nieślubnym synem Beatrice Borrasca (a pamiętamy, że to
poprzednicy Alva na stanowisku Głowy Domu Wiatru i ich krewni w
linii męskiej!), którego ojcem był Rakan. Dziecko podobno zmarło
w dzieciństwie, o czym mówi sam Roke, ale nie jest to potwierdzone,
są to raczej tylko plotki, moim zdaniem rozpuszczone celowo przez
wściekłego męża Beatrice;
2.
sam Roke w pewnym momencie opowiada, że we śnie szukał swoich
wasali. Gdyby był głową Domu Wiatru, powinien był znaleźć... w
zasadzie to nikogo, bo formalnie Dom Wiatru nie ma wasali krwi. A on
znalazł: najpierw Robera, potem (to już inna sytuacja) Dickona,
którego próbowała „wypić” fulga w Sakasci. Obu wyciągnął z
poważnego niebezpieczeństwa. Zarówno Rober, jak i Dick mogą być
wasalami TYLKO Rakana;
3.
w momencie, kiedy królowa wręcza Pierwszemu Marszałkowi miecz
Rakanów, pojawia się śliczne mistyczne szujstwo: na niebie nad
Ollarią zapalają się cztery słońca, pojawiają się cztery
miecze, a na koniec – wielkie, krwawiące serce. „Starą krwią
wieczór spurpurowiał... Serce... Wiek bogów nikczemnie mały się
stał. Serce... Czworgu Jeden oddał – Serce.” (pardon, musiałam,
uwielbiam pieśni Władców :) ) ;
4.
Słowa Katariny:
"Roke kazał im zostać razem i oni posłuchali... Obaj. Jego słuchają wszyscy: ludzie, konie, nawet sny... Jego – nie pana." Żeby nie było: ja Katarinie nie wierzę za grosz, a cała ta scena jest w moim odczuciu mocno przesadzona z jej strony, ale ja jestem uprzedzona, a to ma być tekst w miarę obiektywny. Uznałam więc za zasadne, by przywołać jej słowa, podobnie jak zrobiło to ZF.
"Roke kazał im zostać razem i oni posłuchali... Obaj. Jego słuchają wszyscy: ludzie, konie, nawet sny... Jego – nie pana." Żeby nie było: ja Katarinie nie wierzę za grosz, a cała ta scena jest w moim odczuciu mocno przesadzona z jej strony, ale ja jestem uprzedzona, a to ma być tekst w miarę obiektywny. Uznałam więc za zasadne, by przywołać jej słowa, podobnie jak zrobiło to ZF.
O
wiele bardziej wierzę Marcelkowi, on umie myśleć, w dodatku
nietypowo:
"Jeśli astry nie będą wypielone, jeśli... Jeśli „żaden z przywódców Wielkich Domów nie będzie miał następcy, a ostatni imperator opuści imperium...”
"Jeśli astry nie będą wypielone, jeśli... Jeśli „żaden z przywódców Wielkich Domów nie będzie miał następcy, a ostatni imperator opuści imperium...”
–
Bydlak –
wymamrotał Valme – Bydlak z ciebie, a nie imperator! Skoczył w w
dziurę i już! Pałace płoną, trupy na każdy gust, dżuma też
będzie, bo jakże bez niej... (...)zrozumiałem, dlaczego zaczęło się
dopiero teraz. To przez Alvę, a raczej przez to, że go
zabrakło."
O
imperatorstwie Roke mówi również biskup Bonifacy, który jaki
jest, taki jest, ale głupcem go nazwać nie można:
"–
Tak myśli nie tylko pani, ale i Rudolf – Alva uśmiechnął się i
Matylda na starość omal nie
upodobniła się do lisiczki Eteri – Ale ja to daleko nie
„wszystko”, poza tym... Czy ja wyglądam na to, co można wziąć
i „oddać”?
– Na
imperatora ty wyglądasz – mruknął
Bonifacy – Jak się zastanowić, to już od trzech lat...
– Odrażające.
Szczególnie jeśli uwzględnić różne proroctwa..."
Mamy
też słowa samego Roke:
"Czeka nas walka niemal na ślepo, a ja, dzięki starożytnemu cierpiętnikowi, nie wiedzącemu, co gada, mam związane ręce i nogi. Nie mogę niczego chcieć, o niczym decydować, nikogo do siebie dopuszczać, nawet koni."
"Czeka nas walka niemal na ślepo, a ja, dzięki starożytnemu cierpiętnikowi, nie wiedzącemu, co gada, mam związane ręce i nogi. Nie mogę niczego chcieć, o niczym decydować, nikogo do siebie dopuszczać, nawet koni."
Ewidentnie
Alva zdaje sobie sprawę, że to on jest tym, na kogo spadło
przekleństwo Rinaldiego Rakana: "Mój bracie z krwi, bądźże przeklęty
tą samą krwią i moją niewinnością do ostatniego swojego
potomka! Niech twój ostatni potomek po czterokroć przejdzie to, co
ja z twojej łaski przechodzę. Będzie mu trudniej niż mnie, bo na
nim zawisną wszystkie nieszczęścia i podłości wszystkich jego
przodków, poczynając od ciebie. On odpowie za wszystkich, słyszysz,
przeklęty anaksie?! Niewinni będą płacić za winnych i nie uda im
się rozliczyć."
Jak
dla mnie, więcej dowodów nie potrzeba (ale oczywiście można się
ze mną pokłócić :) ), jedziemy dalej, zgodnie z hierarchią
zaczynając od Skał.
DOM
SKAŁ jest w całości potwierdzony przez autorkę, więc spekulacje
dotyczą jedynie „dlaczego?”.
Władcą
jest Richard Ockdell, niestety. Nie ma wątpliwości. Siłę
nieczystą widuje w dużych ilościach, wizje ma takie, że tylko
pozazdrościć, Skały (i ogólnie ziemię) mało że słyszy, to
jeszcze czuje – kilka razy zdaje mu się, że jest kamieniem a to w
sielu, a to w górskiej lawinie. Cóż, Absolut nie miał po prostu
innej opcji, Siła musiała mieć nosiciela – no i w momencie
śmierci Egmonta Dickon miał 11 lat, może wtedy jeszcze był taki
bardziej normalny i rokujący nadzieje?
Z
drugiej strony właśnie to, że Siłą dysponuje Dickon, pośrednio
niejako potwierdza fakt, że nie ma innych Ockdellów – przecież
gdyby gdziekolwiek plątał się dziedzic krwi, Absolut ubiłby
Dicka, żeby Siła spokojnie mogła przejść na nowego nosiciela.
Tak więc jestem zdania, że ród Ockdellów wymarł całkowicie i
nieodwracalnie i żaden nowy Alanek znikąd nagle nie wyskoczy. (A
autorka obiecała solennie, że Dickon nie powróci!)
Wasale
krwi: Anthony Davenport. Podobnie jak w przypadku Gildi i fok
Felsenburga, tak i tutaj Siła budzi się w synu nosiciela,
Charlesie. Podobnie jak Ockdell, Charles „słyszy” Skały, jest w
stanie rozpoznać związane z nimi niebezpieczeństwo. Pierwsza
oznaka: podczas galopady na południe po przewrocie w Ollarii wyczuwa
osuwisko, potem w armii Lionela jest w stanie określić
niebezpieczeństwo górskich lawin. Za Charlesem przemawia także
jego zachowanie w momencie buntu Rocksleya – strzela nie patrząc i
nie zawracając sobie głowy tym, czy właściwie zrozumiał sytuację
– jak Alan :) Ale jest jeszcze coś. Nador. W noc śmierci Nadoru
Charles przebywa w nim „wirtualnie”. Widzi wszystko, także siłę
nieczystą w postaci Nie-Dzika. Ten właśnie moment, ta obecność w
ginącym Nadorze spowodowała, że Charles jest rozpatrywany jako
następca Ockdellów na stanowisku władcy Skał – że niby
osobiście się upewnił, że siedziba Siły nie istnieje i tę Siłę
przejął na siebie. Byłabym skłonna się z tym zgodzić, tylko
wówczas brakuje mi jednego eora z Domu Skał. Poza tym mam
wątpliwości, czy ordynariusz (bo Davenportowie nie należą do
eorów) może przejąć Siłę eora, a jeśli może, to na jakiej
podstawie. Czyżby Absolut miał w sobie sekwencje, dostosowane do
nieoczekiwanych zmian? Ale przecież zadaniem Absolutu jest właśnie
zapewnienie ciągłości 21 rodów!
Zostaje
jeszcze jedna możliwość: Rakan może zastąpić każdego Władcę.
Przy czym nie jest powiedziane, że musi to być koniecznie anaks. A
Rakanów po Kertianie pałęta się co najmniej dwóch, a możliwe,
że i trzech. Zatem: Roke jako anaks i Rinaldi jako – tymczasowy
lub nie – Władca Skał?
W
"Północy" Charles staje się już zgodnie z prawem nosicielem siły –
generał Davenport ginie w czasie huraganu na Młynarskiej Łące.
Uzasadniony
mistycznie jest także kolejny wasal Domu Skał, czyli Heinrich,
król Gaunau. ZF opierało się głównie na jego wyglądzie
zewnętrznym – no, pasował im do Skał i tyle – oraz na herbie:
niedźwiedź, co ZF zrozumiało jako jedno z wcieleń mitycznego psa,
towarzyszącego Litowi. Sam Heinrich jednak zachowuje się tak, jakby
również słyszał góry; mówi o nich „moje góry” i odniosłam
wrażenie – nie tylko ja zresztą – że nie chodzi mu jedynie o
to, że znajdują się one w granicach jego królestwa. Nie jest
narratorem, a szkoda, można dedukować jedynie z jego własnych
słów. Genealogicznie jest go trochę trudniej uzasadnić (ale co
tam, Davenporta uzasadnić nie mogę w ogóle! Chyba że któryś z
Rocksleyów uwiódł, i to skutecznie, damę z rodziny Davenportów),
supozycje są takie, że Gaunau należało niegdyś do Złotej
Anaksji jako ziemie Nadorea, więc potomków eorów mogło tam
faktycznie być sporo.
Dla Rudolfa Neumarinena nie mam żadnego uzasadnienia. No ok,
spokrewniony jest ze Skałami poprzez Julianę Nadorea, ale to jest
pokrewieństwo, które dla Absolutu nie ma żadnego znaczenia
(przypominam, Siła nie przenosi się przez kobiety). ZF tu nie
pomaga, upierają się, że książę ma w sobie coś zwierzęcego, a
w herbie rodu obecnie jest wilk, a za czasów Złotej Anaksji był
pies Lita. Sama nie mam żadnych teorii, ale Kamsza potwierdziła, że
Rudolf jest z Domu Skał. Może jeśli patrzeć po charakterze: jak
coś sobie wbije do głowy, to nie chce dostrzegać niczego, co
stałoby w sprzeczności z tym poglądem.
Co
do ostatniego z wasali Skał, Davida Rocksleya, to tu w
zasadzie jest jedno tylko potwierdzenie jego przynależności do rodu
wasalnego – to, że jego posiadłość, Rocksly, zginęła razem z
Nadorem. Logiczne więc byłoby przypuścić, że David przysiągł
na krew być wierny Rakanom. Nie znalazłam żadnych informacji na
ten temat, David przysięgał tylko tak:
"Umrę ze Taligoję i króla – głos świeżo upieczonego hrabiego był zdziwiony i jakiś zakurzony – ...przysięgam."
"Umrę ze Taligoję i króla – głos świeżo upieczonego hrabiego był zdziwiony i jakiś zakurzony – ...przysięgam."
Nie
ma zatem nic na temat przysięgi na krew, a mimo to Rocksly się
zawaliło, bo David wydał wyrok na Alvę. Szczerze mówiąc, ZF
potraktowało Davida po macoszemu: wrzucili do eorów z uzasadnieniem
o tyle, o ile, autorka potwierdziła, no to fajnie, lecimy dalej.
DOM
WIATRU
Skoro
Roke ogłosiliśmy anaksem Rakanem, to mamy wakat na stanowisku głowy
Domu. Po wielu przetasowaniach i kłótniach Zielone Forum
postanowiło, a ja się z nimi zgadzam, że Władcą Wiatru jest
obecnie Germon Arigau, brat królowej Katariny.
Mistycznych
szujstw w otoczeniu Germona nie ma aż tak wiele, ale wszystkie
wskazują na Wiatr.
Pierwsze
i najważniejsze – to rytuał, jaki odprawiają razem z
Reinsteinerem na Przełomie Epok. Germon wciąga wówczas z misy
niebieski kamień, poranną gwiazdę, jak określa ją Eugen.
Niebieski – to kolor wiatru.
No
i wizje, jakie ma Germon podczas rytuału pożegnania
Kręgu Skał. Alvo-haluny odhaczone: "Czarnowłosy
człowiek poklepał po szyi konia i podniósł głowę – niebo
jaśniało czystym, niemożliwym
błękitem, tylko w dali majaczył obłok, dziwny i samotny, podobny
do ptaka z czterema głowami, i świeciły na złość słońcu
cztery różnokolorowe gwiazdy. Czarnowłosy schylił się, złapał
coś nad samą ziemią, wskoczył na konia i wyjechał z zagajnika.
Morisk szedł powoli, jakby niechętnie, a po niebie płynął
czterogłowy ptak. Jeździec nie oglądał się, on wiedział, co go
czeka, i Germon Arigau też wiedział. Jego tam nie było i on był.
Słonecznym promieniem, gwiazdą świtu, szkarłatnym liściem,
pochwyconym nad samą ziemią gorącymi
palcami, wiatrem podnoszącym przetykany światłem kurz, lecącym
donikąd
pyłkiem."
Ma
również takie wizje: "(...)
słońce ani myślało zachodzić. Ono płynęło po niebie czerwonym
ogromnym sercem, z którego
kapała krew, a dymne obłoki zamieniały się w ciężkie, powolne
fale..."
Wieżę,
tę wędrującą, Germon widzi i czuje nieprzepartą chęć, by do
niej jechać. Gdyby nie poczucie obowiązku, to kto wie... Może by
nawet do niej wszedł, jak Rober w snach?
Ponadto
przeczytałam sobie rozdziały Germona w „Zimowym Przełomie” i
„Jadzie przeszłości”, lekceważąc dialogi i skupiając się na
opisach. Wiatr wyłazi zewsząd! Jest mnóstwo pozornie nic nie
znaczących scen, w których a to wiatr podnosi się znienacka, a to
Arigau zamiera, słysząc świst wiatru, a to wiatr niesie poczucie
zagrożenia, a to jeszcze coś... To mogą być dwa, trzy zdania,
niby nic, ot, po prostu ładny, sugestywny opis. Rozmywają się w
fabule, ale jeśli nie zwracać na nią uwagi, to jest tego wiatru
zaskakująco dużo.
Z
czwórką wasali krwi tego Domu jest... dziwnie.
Zacznę
od tego, że FORMALNIE nie ma żadnego rodu wasalnego. Formalnie Dom
Wiatru składa się jedynie z książąt Alva. W aneksach i
przypisach nie natknęłam się nawet na pół słowa na temat tego,
jakie rody był wasalami krwi w czasach anaksjańskich, ani kiedy
wygasły. Co do wygaśnięcia, to bardzo prawdopodobne jest, że
nastąpiło to w czasie wielkiej zarazy w Waraście, podczas której
wymarł ród Borrasca i tytuł Władcy Wiatru przeszedł na boczną
linię, czyli Alva. Taki stan rzeczy nie pozwala na logiczne
rozpoczęcie poszukiwań, bo nie wiadomo, w której stronie szukać.
Najrozsądniejsze było oparcie się na przypuszczeniu, że potomkom
(nieślubnym, oczywiście) udało się uciec z Warasty przed zarazą
i schronić na przyległych ziemiach. Zerknięcie na mapę – i
wychodzi, że szukać trzeba w Sagrannie, Kagecie, Gaifie, może też
w Alacie i Agarisie (które niegdyś były złączone w jedno państwo
– Uertę), na upartego w Holcie. Stąd w początkowych spekulacjach
wszyscy zgadzali się co do tego, że jednym z czwórki jest Adgemar
Kagecki. Niestety, autorka jednym postem zniszczyła misternie
zbudowaną teorię, informując, że ani Adgemar, ani jego syn Baata
nie wchodzą w skład eorów. Przerzucono się więc na metodę
mistyczną i oto, co wyszło:
Fokkio
Gildi – felpijski admirał, ojciec Luigi. Tak naprawdę
wszystkie znaki na niebie, ziemi i w wodzie wskazują na jego syna,
Luigi właśnie. Jednak Luigi nie może być nosicielem Siły, skoro
żyje jego ojciec – może być co najwyżej dziedzicem, w którym
owszem, cząstka Siły jest, ale przebudzić się powinna dopiero po
śmierci admirała Fokkio.
Na
związek Luigi z Wiatrem wskazuje przede wszystkim to, że
zainteresowane są nim astery – ewroty konkretnie, czyli towarzysze
Anema, co najpełniej widać podczas nocy świętowania zwycięstwa
nad Driksen w Zatoce Hexbergskiej. Ale i wcześniej są oznaki, że
młody Gildi „słyszy” Wiatr – podczas walki na wodach Felpu,
podczas Andiów, w Hexbergu,... W noc Andiów czepia się go także
siła nieczysta pod postacią zmarłej ukochanej, Polikseny (a w
rzeczywistości była to Cilla na srokatej kobyle). Luigiego ratuje
Alva, nie żeby Luigi był tym zachwycony... Za dużo tego wiatru, za
dużo tej mistyki wokół Felpijczyka, żeby nie należał on do domu
Wiatru. Nie wiem tylko, jak go powiązać, no, genealogicznie.
Dalej
nie lepiej: Rotger Valdez, jeżu, jak on mi nie pasuje... Ok,
słyszy Wiatr, przepowiada pogodę, zabawia się z ewrotami, ewroty
go wyjątkowo lubią i robią to, o co je poprosi, urodził się w
Hexbergu w dniu Wiosennego Przełomu... ale pochodzenie, do
Leworękiego! Ojciec jest Marikjarczykiem, już bym się prędzej
Błyskawicy spodziewała, Fali ostatecznie, gdzie tu Wiatr? W dodatku
sama Kamsza poinformowała, że po pierwsze Valdez niezupełnie jest
człowiekiem, a po drugie – że początkowo w ogóle nie planowała
rozbudowywać tej postaci i Valdez miał zginąć podczas bitwy o
Hexberg. Ale Zielone Forum wepchnęło go do Wiatru i po licznych
kłótniach, wyliczeniach, dedukcjach i bór wie czym jeszcze wyszło
na to, że Valdez musi być eorem. Kołomyja. (Albo i nie, jeśli
wziąć pod uwagę licznych braci Rotgera. Nic nie stoi na
przeszkodzie, by Valdez się pojawił jako bohater trzecioplanowy,
ściągnął na siebie uwagę jako eor, a potem spokojnie zginął w
bitwie, przekazując Siłę któremuś z braci. Dobra, sama siebie
przekonałam – Valdez jest wasalem Wiatru i kropka.)
Dalej
mamy powtórkę z Felpu: Albert fok Felsenburg, ojciec
Ruperta. To samo, co z rodziną Gildi: ewroty i ogólnie Siła są
zainteresowane synem, przy żywym ojcu. Ewroty Ruppiego bardzo lubią,
na tyle, że ratują mu życie, i to nie raz. Ponadto Ruppi wyczuwa
plugastwo w Einrechcie, choć nie umie go nazwać ani nawet sensownie
określić. Gdyby się czepiać szczegółów, to o jego
przynależności do domu Wiatru może świadczyć też fakt
udzielenia pierwszej pomocy rannemu na Wielorybku lejtnantowi
Lofferowi – podobno eorowie umieli uzdrawiać nawet beznadziejne
rany (to info z ZF, w kanonie nic takiego nie znalazłam, ale może
źle szukałam). To samo można przyłożyć i Luigiemu – po
uratowaniu rannego Kaldmeiera Gildi stwierdza: „Pamiętam
jego ramię, a nie twarz, krew nijak nie chciała przestać płynąć,
sam nie wiem, jak ją zatamowałem.” Naciągane,
pewnie, bo niby czemu sam Ruppi nie mógł zatamować krwi, skoro
jest eorem? A Leworęki wie, ja tu tylko referuję :)
No
i czwarty, niepotwierdzony, wasal Domu Wiatru. Gergei
Lagas. Taaak, ja też wpadłam w osłupienie, myśląc przy
tym intensywnie, co to za jeden i skąd się wziął. Alat, na to
wskazuje nazwisko, ale, kurczę, to były rozdziały Matyldy, Emila
czy Robera...? Znalazłam wreszcie. „Od wojny do wojny”; to ten
Alat, który przywozi Matyldzie list od Alberta Alackiego. Jest
wnukiem Ferenca Lagasa, pierwszej miłości Matyldy. Księżna
stwierdza, że nie jest podobny do dziadka: uperfumowany, szczupły
blondynek. Nie wiem, co ZF w nim zobaczyło, ale uznało, że to
potomek dynastii Mekchen i trzeba go wrzucić do Wiatru. Teoria
kuleje na wszystkie nogi, bo Mekchen to prędzej Błyskawice.
Poza
tym do roli czwartego eora Domu Wiatru kandyduje Diego Salina,
Leworęki raczy wiedzieć, dlaczego, bo nie ma co do niego żadnych
wskazówek oprócz tej, że jest krewnym soberano, co w kontekście
Absolutu o niczym nie świadczy. Jako kandydat wymieniany jest także
Balint Karoi lub jego brat – nie wiadomo, starszy czy młodszy –
Gaspar. Karoi wydedukowano na podstawie Białej Jodły, gdzie Pal
Karoi, właściciel Sakasci, jest ewidentnie przedstawicielem Domu
Wiatru. Teoria utrzymywała się dość długo, póki autorka nie
poinformowała, że obecni Karoi nie są potomkami Pala. Alackiego
witezia przeniesiono do Błyskawic, też z licznymi zastrzeżeniami,
ponadto nadal próbuje się uzasadnić zbieżność nazwisk Pala i
Balinta.
DOM
FAL
Władca
– Eugen Reinsteiner. Podstawą do zaliczenia generała w
poczet Władców Żywiołów był ten sam rytuał pożegnania Kręgu
Skał, który wskazał Germona Arigau jako Władcę Wiatru. Niestety,
Berger nie jest narratorem, więc nie ma pewności, co widział
podczas rytuału, możemy opierać się tylko na spostrzeżeniach
Germona, który jednak był zbyt zajęty własnymi halunami, by
zwracać szczególną uwagę na to, co się dzieje z towarzyszem:
"Twarz Eugena, a oczy obcego, patrzącego przez ciebie, przez ścianę, przez noc. Starożytne, zmęczone, skazane."
"Twarz Eugena, a oczy obcego, patrzącego przez ciebie, przez ścianę, przez noc. Starożytne, zmęczone, skazane."
W
czasie rytuału Eugen wyjął z misy morski lód – kamień Fal:
"Złapałeś poranną gwiazdę – z zadowoleniem oznajmił Eugen, pokazując coś granatowozielonego – a ja – morski lód. To wyjątkowe szczęście."
"Złapałeś poranną gwiazdę – z zadowoleniem oznajmił Eugen, pokazując coś granatowozielonego – a ja – morski lód. To wyjątkowe szczęście."
Ponadto
pewien użytkownik ZF wysunął teorię, za którą go podziwiam, bo
mnie by do głowy nie przyszła :) Mowa o tym, kiedy do rodu
Reinsteinerów przesączyła się krew Władców Fal. Zerkamy na
historię Penja-Priddów i mamy tam takie oto słowa:
"W jednej z kronik znajduje się stwierdzenie, iż trzeci syn Maximiliana Pridda, Justinian (1-92 K.B.), będąc w Bergmarku, usłyszał pieśń o tym, jak młody Agm schwytał ogromną fioletową ośmiornicę (...) Wróciwszy do domu, Justinian dowiedział się, że książę Maximilian i dwóch jego najstarszych synów nieoczekiwanie zmarło."
"W jednej z kronik znajduje się stwierdzenie, iż trzeci syn Maximiliana Pridda, Justinian (1-92 K.B.), będąc w Bergmarku, usłyszał pieśń o tym, jak młody Agm schwytał ogromną fioletową ośmiornicę (...) Wróciwszy do domu, Justinian dowiedział się, że książę Maximilian i dwóch jego najstarszych synów nieoczekiwanie zmarło."
Na
podstawie tej historii dociekliwy czytelnik wywnioskował, że
Justinian jako trzeci syn w ogóle nie liczył się z tym, że może
znienacka zostać głową rodu, i w latach burzliwej młodości nie
ograniczał się w związkach miłosnych, z których jeden okazał
się na tyle skuteczny, że zaowocował narodzinami następcy –
właśnie w rodzie Reinsteinerów z Bergmarku :) No a potem cała
Siła przeszła na niego i na jego najstarszego syna, tym samym
odbierając oficjalnym Priddom status Władcy. Oryginalne, prawda? ;)
Wasale
krwi: Walentyn Pridd – Władcą być nie może, bo posiada
następców: dwóch młodszych braci. Ale z pewnością jest z Domu
Fal, jeśli wziąć pod uwagę cechę określającą ten dom:
zamiłowanie do wiedzy, szczególnie tej zapomnianej, i talenty
artystyczne. Wiersze pisze? Pisze, a jakże. Wiedzę posiada? A
owszem, i nie mówię tu tylko o Pauzaniaszu. Jednakże są dwa
istotne momenty, potwierdzające w sposób, że tak powiem, namacalny
wasalność krwi. Po pierwsze, jest to scena z Udo Bornem jako
wychodźcem. Walentyn osłania Mellit, przerywa więź między Tarczą
a zagrożeniem przy pomocy własnej krwi. To jest trochę
skomplikowane, bo zakłada, że Born również należy do Fal
(owszem, formalnie należy, jako spadkobierca Gontów, wasali Domu
Fal jeszcze z czasów złotoanaksjańskich, ale nie oznacza to
przecież, że nazwisko znajduje potwierdzenie we krwi). Przelana
krew Pridda pozwala wychodźcowi przejrzeć na oczy i daje mu spokój
duszy. Ten sam sposób zastosował Walentyn w stosunku do swego
starszego brata Justyna, zamordowanego najprawdopodobniej na rozkaz
księcia Waltera. Ja mam tu pewne wątpliwości, związane właśnie
z domniemanym pochodzeniem Borna. Chyba że on po prostu należał do
młodszej linii rodu – krew Fal, owszem, ale nie eor, nie nosiciel
Siły.
Drugi
moment to zawrócenie trąby powietrznej na Młynarskiej Łące
podczas bitwy z Driksami. Na ten temat wybuchła całkiem niezła
kłótnia na ZF, bo przecież trąba [i]powietrzna[/i], jak sama
nazwa wskazuje, związana jest z wiatrem, a nie z wodą. Potem ktoś
się doczytał i wszystko stało się jasne:
"Prześledź
spojrzeniem ślad rzecznego tajfunu... O tam, bardziej na lewo...
– Widzę
(...)
– Nie
tam patrzysz. Bliżej.
Germon
posłusznie poruszył lunetą i nie uwierzył własnym oczom. Ślad
wodnej trąby najpierw jakby niechętnie, a potem gwałtownie skręcał
ze, zdawałoby się, twardo wybranej drogi. Jakby ktoś z wysiłkiem
zawrócił gigantycznego ślimaka w stronę kurhanów.
– Jeśli
dobrze wyobrażam sobie dyslokację, mniej więcej tam mógł
znajdować się pułk Pridda – w zadumie powiedział Reinsteiner."
Czy
Walentyn zrobił to świadomie, czy też po prostu w chwili
niebezpieczeństwa Siła aktywowała się samoistnie – tego nie
wiadomo i wątpliwe jest, by książę Pridd dobrowolnie zdradził tę
tajemnicę :)
Hector
Rafiano – pierwszą poszlaką dla zaliczenia eksterriora do
Domu Fal była legenda dotycząca pochodzenia hrabiów Rafiano.
Zajrzyjmy do aneksu „Oblicza Zwycięstwa”:
"Założyciel rodu: według jednej wersji był nim zbiegły eor, który zmienił imię i osiadł na wybrzeżu, według drugiej – kapłan Unda, ukrywający się przed prześladowaniami esperatystów, a według trzeciej – nieprawy syn pierwszego imperatora Gaify, który upozorował własną śmierć."
"Założyciel rodu: według jednej wersji był nim zbiegły eor, który zmienił imię i osiadł na wybrzeżu, według drugiej – kapłan Unda, ukrywający się przed prześladowaniami esperatystów, a według trzeciej – nieprawy syn pierwszego imperatora Gaify, który upozorował własną śmierć."
Wersję trzecią odrzucono ze wzgardą jako
zbyt nieprawdopodobną (khem...), uważnie przypatrzono się drugiej,
ale ponieważ kapłani nie mogli być eorami... znaczy nie tak,
odwrotnie, to eorom zabronione było wstępowanie do stanu
kapłańskiego... więc tę wersję również częściowo porzucono.
Częściowo, bo połączono ją z pierwszą i wyszło na to, że
zbiegły eor należał do Domu Unda, czyli Fal.
Dalej próbowano uzasadnić wasalność Rafiano
przy pomocy jego zamiłowania do przypowieści – czyli, jakby nie
było, talentu literackiego. Podparto się przy tym skłonnością
Arletty do spisywania swoich własnych przypowieści – a zatem jest
to rodzinne, a zatem potwierdza przynależność do rodu Unda, który
„od broni bardziej lubił kitarę”.
Trzeci
wasal pod tym względem pasuje średnio - Johan Klugkater,
jeśli nawet ma jakieś talenty, to starannie je ukrywa. No, lubi
śpiewać, i to konkretnie „Naierellę”, naieri towarzyszą mu
także jako relief na nieodłącznej piersiówce :) Za mało, żeby
beztrosko wrzucić szypra do Domu Fal, dorzucono mu więc niesamowite
szczęście, wyczucie prądów morskich oraz dorobiono legendę w
kwestii pochodzenia: otóż ma on być potomkiem Rutgera Gonta,
wasala krwi Fal. Ponownie podpieramy się aneksem „Oblicza
Zwycięstwa”:
"Rutger
Gont(374
K.B.-9 K.S.). Najpierw za przykładem Michaela fok Warzowa uznał
Franciska Ollara. W 5 roku został postawiony na czele garnizonu
stołecznego, jednakże ulegając namowom i groźbom Blanche Rakan i
Esperadora, wzniecił bunt, zdławiony przez Arsena Savignaca i
Gautiera Valmona.
Rutger
Gont został skazany na śmierć, linia Gontów w Taligu wygasła.
Pojawiły
się pogłoski, że jego małoletni syn został wywieziony przez
służących do Driksen, ale nie domagał się swoich praw."
Z
czwartym wasalem znów są problemy: stawiano na Olafa Kaldmeiera, że
niby to on właśnie jest potomkiem hrabiów Gont, a poza tym
niemożliwe, żeby Rupert fok Felsenburg tak się przejmował zwykłym
admirałem, jeśli ten nie jest eorem, co Ruppi podświadomie wyczuwa
i dlatego chce go za wszelką cenę ratować. Osobiście, gdybym
miała opierać się na umiejętnościach artystycznych, stawiałabym
na Gila Ponsi :) Który, co bardzo być może, okaże się Barbottą
we własnej osobie. Można by jeszcze poszukać wśród osób, które
przesadnie zajmują się historią czy też posiadają dogłębną
wiedzę, którą studiują z zapamiętaniem. Levi? Metr Ingols?
W
DOMU BŁYSKAWIC również brak jednego eora. No, brak jak brak.
Wyszło, że pasują wszyscy, ale jednego z nich nie można nijak
uzasadnić.
Władcą
jest Rober Epineix, co do tego nie ma najmniejszych
wątpliwości. Poczynając od fulgi, siła nieczysta kłębi się
wokół niego i pokazuje wręcz w nadmiarze. Błyskawica jest
wszędzie; wizje ma takie, że Dick mógłby pozazdrościć.
Alvo-haluny są, a owszem, włącznie z „przejmowaniem” umysłu
przez Pierwszego Marszałka Taligu – scena przy Dorze, kiedy to
Rober wydaje polecenie wysadzenia wrót, co tak bardzo nie licuje z
jego charakterem, że aż Pridd musi się upewnić, że to faktycznie
rozkaz Pierwszego Marszałka Taligoi, a nie Taligu. Jednakże
kluczowym potwierdzeniem statusu Władcy są dwa momenty: pierwszy to
alvo-halun na Wieży, co do której istnieją uzasadnione
podejrzenia, że może tam wejść tylko Władca. Drugi – Jesienne
Polowanie, przenoszące Robera w ciągu jednej nocy z Sakasci do
Epineix. Przypominam, że Jesienne Polowanie odnosi się do Astrapa
(tu bardzo ciekawa jest wizja, jaką Rober miał w czasie przełomu
pór roku: Jesienny Jeździec w mgnieniu oka zamienił się w
Zimowego, oddając niejako władanie w ręce Lita).
Pierwszym
z wasali jest Lionel Savignac (choć charakterem bardziej by
pasował Emil). Nawiasem mówiąc, ród Savignaców jest wasalem krwi
Błyskawic jeszcze z czasów Złotej Anaksji. Ewenement, podobnie jak
Rocksleyowie, bo ród nie tylko nie wygasł, ale jeszcze zachował
wasalność. Li wizje miewa, o sile nieczystej nic nie wiadomo,
oprócz wychodźców, ale z Zoją może rozmawiać tylko dzięki
Selinie, sam takich mocy nie posiada. Zresztą, tu kluczowym
wyznacznikiem przynależności do wasali Błyskawic było co innego,
mianowicie maść – zdecydowano, że jak blondyn, to musi być
Błyskawicą.
Pietro
Gaiare – czyli skromny mnich Pietro, pojawiający się w cyklu
od pierwszego tomu i nie wyróżniający się w zasadzie niczym,
oprócz nadmiernej łagodności. Dick go nie znosi, co samo w sobie
przemawia na korzyść zakonnika :) Do rzeczy zatem: mnich okazuje
się być wcale nie taki skromny, siłę fizyczną posiada,
ochroniarzem jest niezłym. Arletta Savignac rozpoznaje w nim potomka
hrabiów Gaiare – wygasłego rodu wasali krwi Błyskawic (po
śmierci ostatniego z rodu Gaiare jego włości i tytuły przeszły
na najbliższych krewnych w linii męskiej, czyli hrabiów Arigau).
Ponadto – oddajmy głos Arletcie -
"Wie pan, a ja zrozumiałam, dlaczego pańska twarz, kiedy stał się pan wojskowym, wydała mi się znajoma. Oczywiście, wszyscy ludzie są do kogoś podobni, szczególnie jeśli patrzący jest krótkowidzem i widzi tylko zarysy... Początkowo przypominał mi pan moich synów, potem uznałam, że ma pan więcej wspólnego
"Wie pan, a ja zrozumiałam, dlaczego pańska twarz, kiedy stał się pan wojskowym, wydała mi się znajoma. Oczywiście, wszyscy ludzie są do kogoś podobni, szczególnie jeśli patrzący jest krótkowidzem i widzi tylko zarysy... Początkowo przypominał mi pan moich synów, potem uznałam, że ma pan więcej wspólnego
z Alarconami...
(...) Przed przeniesieniem Świętego Tronu do Agarisu i polowaniem
na demony malarze i rzeźbiarze byli zapatrzeni w Diamni Koro jak w
świętego. Geniuszów można było policzyć na palcach jednej ręki,
ale Savignac na portretach pozostawał Savignacem, a Epineix –
Epineixem. Kiedy Andre-Guillaume obraził się na krewnych, którzy
uznali Franciska, i wyrzucił ich z galerii portretów, pustki
zapełniano, czym popadnie, byle tylko było to starożytne. W obroty
wzięto nie tylko przodków, ale i wasalów, głównie Arigau, jednak
znalazło się też paru Gaiare.
Pańskiego herbu, panie, nikt nie miał prawa
rozbijać. Herbu ze złotą wydrą na szkarłatnym, rozciętym złotą
błyskawicą polu. „Zwiastuje powrót”... Hrabio Gaiare, jest pan
gotów powrócić?"
To jest taka strzelba, że ona po prostu MUSI
wystrzelić, i to czymś większego kalibru niż zwyczajne odrodzenie
się wymarłego, zdawałoby się, rodu.
Pikantny szczególik: nazwisko Pietro jest
takie samo, jak nazwisko Esperadora Adriana :)
Słowa Arletty o podobieństwie hrabiego Gaiare
do Alarconów posłużyły ZF jako dodatkowe uzasadnienie kandydatury
na trzeciego wasala Błyskawic: Filipa Alarcona. Przypomnę,
bo wiem, że nie wszyscy uważnie czytają rozdziały floty: Alarcon
jest kapitanem flagowca taligojskiej floty, Marikjarczykiem z
pochodzenia. Słonecznym blondynem, co zresztą posłużyło powodem
do zaliczenia go w poczet eorów – podobieństwo do Astrapa. Nic
więcej o nim nie wiadomo.
No
i ten czwarty, nieuzasadniony. Metodą dedukcji oraz przy pomocy
podpowiedzi autorki zapisano tutaj Imre Biboca. Ok, ja też
nie załapałam, ki diabeł. Okazuje się, że to zarządca zamku w
Sakasci. Prócz tego nie wiadomo o nim nic.
Spróbuję
streścić sposób, w jaki ZF doszło do wniosku, że Biboc jest
wasalem Błyskawic. Po pierwsze, założono, że czwarty eor musi
pochodzić z dynastii Mekchen, czyli tej, do której należą Albert
Alacki i Matylda. Kiedy na listę wpisano Alberta, autorka jasno dała
do zrozumienia, że nie, to nie on. Wobec czego ZF wymyśliło sobie
bastarda, którego ojcem miał być Zoltan, poprzedni właściciel
Sakasci, stryj Alberta i Matyldy. Początkowo uznano, że będzie to
Ferenc Lagasi, ale okazało się, że też nie. W związku z czym
padło na Imre Biboca, jako jedynego znanego i nieobsadzonego wówczas
w żadnym Domu Alata. Co gorsza, kiedy do listy eorów wprowadzono
Imre, autorka potwierdziła, że odgadnięto kolejnego eora.
Mnie, szczerze mówiąc, on tu nie bardzo
pasuje, z kilku powodów. Po pierwsze, nie jest podobny do Matyldy,
po drugie – kwestia przynależności Matyldy do rodu Błyskawic.
Kiedy w Waraście
księżną odwiedza ojciec German, mówi, że „Błyskawica
była blisko, ona pozwala widzieć”. Gdyby to
Matylda należała do Błyskawic (kobiety nie przekazują krwi i nie
posiadają siły eora, ale są jej nosicielkami), wychodziec nie
podkreślałby tego faktu, bo nie byłoby takiej potrzeby – jest
Błyskawicą, może widzieć bez postronnej pomocy. Wynikałoby z
tego, że Matylda nie jest kuzynką Imre, nie należy do Błyskawic –
więc poprzedni książę alacki nie jest jej ojcem. Skomplikowane i
mózg mi się zwija w rulonik :) Może to także oznaczać, że
Matylda, a zatem i Albert, należą do zupełnie innego Domu. Wiatru,
na przykład.
Ja
bym na miejscu czwartego wasala Domu Błyskawic widziała Balinta
Karoi. Nie jest blondynem, za to pojawia się już w pierwszym tomie,
jest Alatem i, być może, jest spokrewniony z dynastią Mekchen. To
znaczy, na pewno jest, ale oficjalnie przez matkę. Nieoficjalnie
może być różnie. No i zwyczajnie mi się podoba w „Północy”
:)
Jeszcze
trochę o wyglądzie zewnętrznym eorów Błyskawic – Władca jest
szatynem, ale trzech na czterech eorów to blondyni. Czwarty zresztą
być może też, nie znalazłam nic na temat wyglądu Imre Biboca.
Przy tej okazji ZF sformułowało pogląd, że jeśli chodzi o cechy
przynależności do danego Domu, to w każdym Domu są one inne, przy
czym odnoszą się tylko do wasali krwi, a nie do Władcy. Krótko:
wszyscy wasale Błyskawic to blondyni, a Władca – szatyn; wszyscy
wasale Skał cechują się ślepym uporem i trwaniem przy swoim
zdaniu, a Władca – chorągiewka na wietrze (strasznie podoba mi
się to określenie w stosunku do Dicka, więc z upodobaniem go
nadużywam), wasale Wiatru zadają się z siłami nieczystymi, a o
Władcy nie można tego powiedzieć, Władca za to ma wizje.
Uff,
to chyba wszystko na temat eorów, co udało mi się zapamiętać z
forum oraz wygrzebać z kanonu. Jedne teorie mają ręce i nogi, inne
kuleją na wszystkie kończyny, a i tak ich potwierdzenie bądź
obalenie będzie możliwe dopiero po ukazaniu się „Świtu”.
PS. Tak, to jest tekst, który pierwotnie był postem na forum Niezatapialnej Armady. Przeniosłam go tutaj, żeby mieć wszystko w jednym miejscu.
Skoro Eugen jest Władcą Fal to Hector Pridd nie mógł przekazać Siły Fal Herculesowi, ani swoim prawowitym synom bo sam jej już nie posiadał - musiała pójść w bergerskich potomków Justyniana Penji. A co do Rakanów to czy jest prawdą, że prawdziwym ojcem syna Ernaniego Świętego Anesti był Diamni Koro? Jako, że Ernani miałby być nie zdolny do spłodzenia potomstwa to przyjaciel wyręczył go. Nie jestem pewien, ale chyba czytałem o tym w jednym z rozdziałów Arletty.
OdpowiedzUsuńMasz rację, logika mi się poplątała odnośnie Priddów. A było pisać po kolei, a nie skakać z Domu do Domu... Hector przekazał potomkowi po prostu siłę związaną z wasalnością krwi.
OdpowiedzUsuńCo do ojcostwa Diamniego Koro, to są to tylko poszlaki, ale nader prawdopodobne. Rozmawiają o tym Arletta i Levi i bardzo możliwe, że hrabina znalazła coś na ten temat w pamiętnikach Ernaniego XI, tych, które wyjęła z grobowca i którymi nie podzieliła się z czytelnikami ;)
Małe pytanko odnośnie tematu - czy bękarci potomkowie władców lub ich wasali wchodzili w skład domów w czasach Złotej Anaksji? Np. Czy bękarci syn któregoś Karnea był uważany za członka Domu Skał?
OdpowiedzUsuńTak. Jeśli pochodzenie dziecka zostało potwierdzone przez Czterech na Tarasie Mieczy, było ono zaliczane do odpowiedniego Domu, a jeśli na dodatek był to chłopiec, i to najstarszy - po śmierci ojca zostawał nowym Władcą Żywiołu.
Usuń